MTB Boguchwała 2013

„MTB Boguchwała” drugi raz zagościł w naszym kalendarzu startów. Jest to jedna z tych lokalnych imprez na które czasem bardziej warto przyjechać niż na wielkie rozdmuchane masowe wydarzenia. Rywalizacja ma wiele twarzy. Ja tym razem na 4 dni przed zawodami zacząłem walczyć z przeziębieniem , w Sobotę miałem nadzieje, ze w Niedziele obudzę się w pełni sił, niestety tak nie było, dopiero na miejscu miałem zdecydować czy wystartuję czy nie. Po przyjeździe do Niechobrza i przywitaniu się ze znajomymi poszliśmy do biura gdzie zapisałem się na dystans „Senior”. Było dość chłodno i ze względu na mój stan ubrałem się troche cieplej niż zwykle na takie warunki. Na starcie po konsultacji z Larsonem (gość jest alfa i omega ;-) ) na 2 minuty przed startem rozbierałem się i ubierałem na nowo tym razem troszkę lżej. Przez pierwsze kilometry po starcie udało mi się utrzymać w pierwszej 10 osobowej grupie, niestety pod szutrowy długi podjazd poczułem ból w klatce piersiowej i musiałem odpuścić . Do 25 kilometra jechało mi się bardzo ciężko, dopiero po podbiegnięciu wyciągu (podobno ktoś tam podjechał – wiecie może kto?) mój organizm się rozkręcił i zacząłem mieć fun z jazdy, niestety przewaga zawodników przede mną była tak duża, że do samej mety nie udało mi się nikogo dogonić, a wpadając na stadion myślałem że pomyliłem dystanse i za szybko kończę te zawody, ale jak się okazało wszystko było gites, a 38 kilometrowy wyścig w moim wykonaniu trwał 1:42:44, zająłem 10 miejsce open i 2 w kategori M3. Alicja startowała na tym samym dystansie niestety podczas wyścigu złapała patyk w przerzutkę po czym zakleszczyło łańcuch między szprychami a kasetą, przez co straciła parę minut i na mecie zameldowała sie dopiero trzecia w swojej kategorii. Gratulacje dla Krysi Miłek za zajęcie pierwszego miejsca w kategorii K4 - bravo brava bravissimo.
Pomimo pochmurnej pogody, niskiej temperatury i przeziębienia byliśmy bardzo zadowoleni po tej imprezie; po pierwsze primo zero problemów w biurze zawodów, wszystko sprawnie i szybko, po drugie primo bardzo fajne tereny i świetnie poprowadzona trasa (Podziękowania dla Marka Błażeja), po trzecie primo dobrze oznaczona, po czwarte primo dla wszystkich miejsc na pudle nagrody w kopertach czyli cash babe cash, i po piąte, na koniec losowanie nagród rzeczowych, w tym dwóch rowerów (od Filbike i Hoffmanbike) wśród wszystkich startujących.

Place teamu

  • Krystyna Miłek 1m
  • Andrzej Miłek 2m
  • Grzegorz Sowa 2m
  • Alicja Muszyńska Sowa 3m
  • Paweł Kosiorowski 4m
  • Grzegorz Siteń 5m

 


Jasło - Finał Cyklokarpaty 2013

Maraton w Jaśle zawsze kojarzył mi się z dobrze przygotowaną imprezą świetnie oznaczoną trasą która niestety zawsze była nudna, zero technicznych odcinków – które powinny być nieodłączną częścią kolarstwa górskiego. Bardzo ucieszyła mnie wiadomość od Gryszu, który oznajmił mi, że trasa w tym roku będzie zmieniona i zawiera dużo fajnych odcinków. Pełen nadziei na fajne ściganie ruszyliśmy na Jasło.

Na miejscu byliśmy o 9, piękna pogoda nastrajała pozytywnie. 11:00 start, najpierw runda po mieście, fajna rozgrzewka i zaczyna się ściganie, początek świetny, jadąc torem frirajdowym jarałem się każdą hopką i bandą. Jechałem szybko i walczyłem z podjazdami, na jednym ze zjazdów wpadłem w koleine po czym podbiło mi tylne koło, na tyle wysoko ze na przednim przejechałem z 5 metrów, ale na szczeście na tyle nisko, że nie poleciałem przez kiere. Noga podawała aż do 45 km. Na płaskim odcinku doszedł mnie Wojti Kwiatek, wiozłem się za nim ile tylko mogłem, na jednym z podjazdów tak mocno depnął, że ja tylko krzyknąłem z bólu i odpadłem, od tego momentu czułem, że słabne i zaczyna brakować energii i musze włączyć tryb awaryjny, na tym trybie dotoczyłem się do lini mety z czasem 2:54:39 zajmując 11 miejsce open i 3 w kategorii M3.

W Jasielskim Finale wystartowało 7 osób z naszego teamu. Alicja zajęła 2 miejsce w kategorii HK3 z czasem 1:25:34, w generalce niestety nie została sklasyfikowana ponieważ z wymaganych 6 startów miała zaliczone 5. Krysia Miłek coraz bardziej się rozkręca i zajęła 4 miejsce w kat. HK3 z czasem 1:28:49, niestety także nie została sklasyfikowana w generalce, ponieważ jeździ w maratonach dopiero od 2 miesięcy. Grzegorz Siteń zajął 7 miejsce z czasem 3:31:22 – w generalce nie został sklasyfikowany.

Pozostałe miejsca team’u;        Jasło - czas,       generalka - pkt

  • - Michał Piórkowski;                 8m – 3:06:03,     8m – 2072
  • - Filip Chmielarz;                      10m –3:09:12,     11m – 1947
  • - Rafał Szyszko;                          18m –4:00:08,     15m – 1838
  • - Grzegorz Sowa;                          3m – 2:54:49,       4 m - 2146

W Jaśle nie startowali; Bartek Tyrakowski w klasyfikacji generalnej 27m – 1847 pkt, Paweł Kosiorowski zrobił największy skok kondycyjny z sezonu 2012 i w tym roku zajął 7m - 2127 pkt. I nasz najlepszy zawodnik w kategorii wiekowej 40 – 50 lat na dystansie Mega – Andrzej Miłek wygrał tą kategorię zdobywając 2356 pkt - gratulacje

 


Cyklokarpaty Wierchomla 2013

Do Wierchomli chciałem wybrać się już w czwartek, niestety wyjazd opóźnił się i razem z Kamilem, Bartkiem, Michasią i Filipem dotarliśmy na miejsce w sobotę przed południem. Chłopaki wystartowali w zawodach o puchar AZS, trasa okrążenia była wyznaczona na stoku narciarskim - zero zalesionego terenu - temp w sloncu 40 st - masakra.

W Sobote nareszcie mogłem odpocząć i pospać dłużej w niedziele, ponieważ spalismy 500 m od startu. Niestety budzik w telefonie jednego z kolegow ustawiony był na godz 6, osobiście żałuje ze jego tel nie leżał gdzieś koło mnie bo na pewno polecial by przez okno. Podrzemałem jeszcze ze 2 godzinki i zmięty zacząłem przygotowywać się do maratonu, samopoczucie średnie. W sektorze już podczas odliczania zaczęło mnie boleć oko, okazało się ze zawinęło mi się szkło kontaktowe i musiałem usunąć je z oka już jadąc, jeszcze nigdy nie jechałem z jednym szkłem, troche utrudniało mi to szybką jazde w dół, ale za nim zacząłem zjeżdżać, trzeba było jadąc 6 km non stop w górę wydrapać się na pierwszy szczyt, troche w dół i znowu podjazd na szczęście krótki, na szczycie minąłem Larego, który coś kombinował przy swoim rowerku, w końcu zjazd na którym jechało mi się dość szybko do momentu w którym usłyszałem uderzenie a raczej dupnięcie tylnej obręczy o duży kamień, powoli z tyłu zaczęło robić się miękko ale cały zjazd zjechałem i zacząłem podjeżdżać asfalt modląc się ze kogoś dojde kto ma pompkę – moją zwiało z rowerka podczas podróży autem na maraton – na szczęcie stał koleś który kibicował i miał ze sobą sprzęt. Po obejrzeniu opony i zlokalizowaniu przecięcia wiadomo było ze mleko nie da rady zakleić, włożyłem dętkę i po 5 minutach ruszyłem dalej. Dużo osób mnie wyprzedziło, pauza trwała dokładnie 5 min, wziąłem się za ostre odrabianie straconego czasu, na zjazdach w niektórych momentach wydawało mi się ze ludzie których wyprzedzam po prostu stoją w miejscu, mega koncentracja podczas zjazdów męczyła plus podjazdy kręcone na maxa dały się odczuć - na mecie prawie zemdlałem ze zmęczenia – wyjechałem się na zero gdyby był jeszcze z kilometr pod gore to nie ukończył bym zawodów. Dystans Mega 42 km, przejechałem w 2:23

Reszta teamu pojechała super. Andrzej Miłek zajął 2 miejsce w M4 na dystansie Mega, świetny wyścig na nowo złożonym sprzecie na ramie Kross B9 zaliczył Filip Chmielarz zająjmując 4 miejsce w kategori M1 na dystansie Mega. Alicja wystartowała na dystansie Hobby i po emocjonującym ściganiu m.in. z Iwoną Guzowską wygrała kategorie HK3

Z braku czasu opis maratonu w Wierchomli zamieszczam dopiero teraz i przy okazji chciałbym przestrzec bikerów w związku z wydarzeniem na jednym z ostatnich treningów. Przy prędkości 73 km/h na asfalcie Filipowi wybuchła opona w przednim kole co skończyło się licznymi szlifami i obtarciami na szczęćcie obyło się bez złamań. Po obejrzeniu koła ( obrecz ztr crest) i opony rocket ron założonej wcześniej na mleczku okazało się ze opona po prostu wystrzeliła z rantu obręczy, który w Crest-ach jest bardzo niski, w połaczeniu z oponą nieprzystosowaną pod UST stworzyło dosłownie wybuchową mieszankę, dupnięcie było tak duże ze aż ludzie z pobliskich domów się zlecieli. Do zobaczenia w Jaśle

Wyniki team'u

  • Alicja Muszyńska-Sowa 1m
  • Andrzej Miłek 2m
  • Filip Chmielarz 4m
  • Grzegorz Sowa 6m
  • Michał Piórkowski 7m
  • Krystyna Miłek 8m

 

 

 

 


Tropami Żbików - Komańcza 2013

Na imprezę w Komańczy nastawiałem się pozytywnie od początku sezonu. Własnie z myślą o  niej – trenowałem, zdrowo sie odżywiałem i chudłem w oczach. Dzieki Darkowi Mirosławowi i Marcinowi Piecuchowi z Vimar Eska Team od 12 do 20 lipca miałem możliwość obejrzenia od środka super etapówki  – Craft Bike TransAlp i pomagając chłopakom, pojeździłem troszke po Alpach i Dolomitach co bardzo dobrze wpłynęło na moją kondycje psychofizyczną. Chcąc czuć sie w miarę wypoczęty na sobotni wyścig, postanowiłem w czwartek i piątek zażyć rozkoszy cielesnych związanych z masażem kończyn dolnych. Dopomógł mi w tym Darek Maciąg, który wie jak pozbyć się laktatu z obolałych mięśni. W sobotę rano czułem się very meny gód, po zapakowaniu żółtej strzały, z cała rodziną obraliśmy kierunek na Komańcze. Na miejscu super atmosfera, tłum znajomych twarzy i wspaniała pogoda. Po ustawieniu sie w 1 sektorze coraz bardziej udzielała mi sie przed startowa gorączka. Na kilka minut przed 11:30 moja sigma pokazywała puls 120, idealnie wypoczęte serducho wkręca sie samo na obroty,  i juz mamy lecieć na góreczki, ale spiker ogłasza opóźnienie startu, po chwili puls 80, no ale w końcu piff paff i jazda. Na początku powoli za policją, co chwile spinka bo chłopaki nerwowo naciskają hamulec i trzeba uważać, jadę w pierwszej grupie, tetno pod pierwsza górke 178 a maxa mam 184, ale udaje mi się wytrzymać  i nie spadam w dół. Po jakimś czasie jade z chłopakami do których jeszcze 2 miesiące temu traciłem po 20 min, wśród nich Kania który odrobinę hamował mnie na zjazdach, i tak rewelacyjnie jechało mi sie do około 25 km. Na zjeździe w lesie (dokładnie w tym samym miejscu gdzie przebił opone Mateusz Bieleń) na którym było trochę kamieni, których nie dostrzegłem rościąłem przednia oponę, dostałem mleczkiem po twarzy i po chwili zakleiło oponę ale dużo ciśnienia uciekło i musiałem bardzo zwolnic na zjazdach. Po parunastu minutach postanowiłem dopompować było to 5 km przed metą ( w tym momencie wyprzedziło mnie pare osób m.in. Wojti i Dziadek), po dopompowaniu dosłownie tylko przez minutę opona wytrzymała, potem zaczęło coraz bardziej mną miotać na zjeździe, aż zdarło mi ja na zakręcie, wiec na 3 km do mety założyłem dętke, niesty tłum jaki przejechał kolo mnie uświadomił mi że przyjade na odległej pozycji i tak też było – 7 w MM3 i 35 open co zajęło mi 2:03:26. Po wyścigu czułem niedosyt, ale wiem ze treningi i dieta nie pójdą na marne, apropos diety, w Komańczy nie dało sie  dietetycznie podejść do tematu – było tyle żarcia że nie wiedziałem za co i z ktorej strony sie brac, no i jeszcze wieczorno nocna libacja i wspomnienia z Kanią i Kosterem – bezcenne.

Wyniki team'u

  • Kamila Sowa 2m
  • Andrzej Miłek 2m
  • Milena Sowa 3m
  • Alicja Muszyńska Sowa 4m
  • Grzegorz Sowa 7m
  • Grzegorz Siteń 21m
  • Bartek Tyrakowski 38m

Cyklokarpaty Pruchnik 06.07.2013

W związku z tym, że zawody były w Sobotę znowu czułem duże zmęczenie po całym tygodniu pracy, z Piątku na Sobotę o 3 w nocy obudził mnie ból nóg, nie zastanawiając się długo zalałem wanne gorącą wodą, wystarczyło pół godziny aby odczuć ulgę w obolałych kończynach, zasnąłem koło 4, pobudka o 7 i o dziwo czułem się ok, a przede wszystkim zero bólu nóg. Śniadanko czyli płatki owsiane na wodzie plus miód z pasieki mojego taty - bardzo polubiłem to zdrowe odżywianie, po chwili przyjechał Rafał i reszta ekipy Piórek, Filip i nowy team mate - lider naszej drużyny Andrzej Miłek, z Pawłem Kosiorowskim który także zasilił nasze szeregi mieliśmy sie spotkać juz na miejscu w Pruchniku, obaj ścigają się w kategorii 40-50 lat. Jadąc juz zapakowanym autem moja Alicja przypomniała mi o numerze startowym - wróciliśmy się i zabrałem numerek. Na miejsce przyjechaliśmy bardzo wczesnie bo o 9, spokojnie przygotowaliśmy się do startu, przy rejestracji okazało sie że zabrałem numer startowy mojej córki Kamili a nie mój - roztargnienie kosztowało mnie 20 PLNów. Alicja postanowiła sprawdzić swoje siły na dystansie mega, ja przed startem byłem ciekaw jak spisze się moja nowa rama KROSS B9, przejechalem na niej tylko 40 km w terenie 2 dni wczesniej i zapowiadało się że bedzie gites.

Pif paf - wszyscy poszli mocno, start jest pod góre po asfalcie, na drugiej hopce piekący ból mięśni ale ku mojemu zdziwieniu jestem zaraz za pierwszą grupą, jedzie mi sie dobrze, rower idealnie wspina sie pod góre, na zjazdach jedzie bardzo przewidywalnie wystarczy mocno trzymać kierownice, obrobinke pobalansować ciałkiem i lecisz jak przecinak, rada dla wszystkich ktorzy chcą szybciej zjeżdżać, nic nie pomoże nawet najlepszy sprzęt jeśli nie nauczycie sie wybierać odpowiedniej ścieżki, ( to co nieraz ludzie robią na zjazdach woła o pomstę do nieba). W pewnym momencie dojezdżam do kolegów którzy naprawde są mocni, początkowo myslalem że mieli jakąś gume albo kraksę, ale okazuje sie ze jeszcze na 34 kilometrze jade drugi w mojej kategorii, niestety przedostani podjazd daje mi się mocno we znaki gdzie wyprzedzają mnie Tomek z Januszem i jeszcze dobija mnie golgota potem zjazd do mety do którego mam wielki szacunek za to jak mną pozamiatał 2 lata temu kiedy to po upadku nie mogłem znaleźć swojego rowerka. Na metę wjeżdżam 15 open i 3 w kat M3 po przejechaniu 42 km, 1150 mp co zajęło mi 2:09.

Reszta ekipy też super pojechała, Andrzej wygrał w M4, Piórek nielubiana 4 pozycja w M1, Alicja do 32 km jechała na 2 pozycji niestety nie ukończyła wyścigu ponieważ jakiś nieroztropny koleś wjechał jej w przerzutke w wyniku czego rozleciała się (przerzutka oczywiście), 994847_654065774622930_494474767_nTwardzielem wyścigu został Ravał, mimo tego że miał upadek i rozwalił bark ukończył rywalizacje na dobrej 11 pozycji w kategorii M4, niestety kontuzja na dłuższy czas wyeliminuje go ze ścigania - Rafi wracaj jak najszybciej do zdrowia.

Wyniki team'u

  • Andrzej Miłek - 1m
  • Grzegorz Sowa - 3m
  • Michał Piórkowski - 4m
  • Paweł Kosiorowski - 6m
  • Filip Chmielarz - 8m
  • Bartek Tyrakowski - 11m
  • Rav Szyszko - 11m

 

 


V Strzyżowski Maraton Rowerowy 08.06.13

Tydzień porzedzający sobotnie ściganie obfitowawał w deszcz, ogólnie początek Czerwca to tragiczna pogoda, miałem już dość takiej aury i perspektywy pływania w błocie, w ogóle nie chciało mi się jechać, pomimo że Strzyżów jest bardzo blisko i zawody są zawsze na najwyższym poziomie organizacyjnym. Dzięki Alicji, która zdecydowała ze jedziemy na 100%, w Sobote z rana zameldowaliśmy się na V Maratonie Strzyżowskim.  Na miejscu piękne słoneczko i człowiekowi od razu chce się żyć, rozmawiam z Romkiem który twierdzi, że trasa jest totalnie pode mnie, cięzkie zjazdy ze względu na śliską błotnistą nawirzchnię i hopkowate podjazdy, humor mam coraz lepszy i tak z nastrój totalnie niewyscigowy z dnia wcześniejszego, dzięki okolicznościom przyrody przerodził sie w świetne samopoczucie.

3..2..1... pifff pafff i ruszylismy, obiecałem sobie ze zaczne spokojnie i tak tez bylo, ale ku mojemu zdziwieniu pod pierwszy podjazd trzymam sie nie daleko za czołówką, tempo duże ale daje rade, szybko wkrecam się na wysokie tetno, co oznacza że pierwszy raz w w tym sezonie startuje wypoczęty. Wszystko idzie swietnie, noga podaje, pułco rozcągnięte, na zjazdach jedzie mi się rewelacyjnie, błoto w ogóle mi nie przeszkadza, na podjazdach zero zaciągania łańcucha - sprężyna która podpiąłem do tylnej przerzutki zdaje egzamin w 100%, poprostu jest super, powoli lecz systematycznie przesuwam się do przodu, niestety na zjeżdzie przed drugim bufetem uderzyłem tylnym kołem w sam róg betonowego przepustu i rozciąłem opone, z sikającym mlekiem dojeżdzam do bufetu gdzie czekam , może zaklei ale niestety za duże rozcięcie, kolega z Jedlicze team pożycza dętkę, zmieniam ją i po okolo 6 minutach udaje się wrócić do ścigania, troche zdenerwowany, cieżko wbic się w rytm, ale znowu fan powraca, jest w dół szybko po lesie, moze za szybko, nie zauważam skretu w prawo, po kilkuset metrach orientacja w sytuacji i powrót do góry, znowu w plecy około 3 może 4 minut, niektórych ludzi mijam juz trzeci raz, nic to trasa jest tak zajefajna, że jade i nie myslę o zgubionych minutach, na ostatnim podjeżdzie zaczynają łapac skurcze, ale nie na tyle by się zatrzymywać, jeszcze zjazd asfaltem i na mete przyjeżdzam po 3.32.36 zajmując 6 miejsce w kategori mm3 i 27 open. Co by było gdyby nie guma i przestrzelony zakręt? może lepiej może nie ale taki jest ten sporcik - nastepnym razem będzie lepiej. ( chyba że nie )

wyniki team'u

  • Alicja Muszyńska Sowa - 2m
  • Milena Sowa - 4m
  • Kamila Sowa - 6m
  • Grzegorz Sowa 6m
  • Michał Piórkowski 6m
  • Filip Chmielarz 9m
  • Rav Szyszko 18m
  • Bartek Tyrakowski 20m

 


Cykokarpaty Kluszkowce 25.05.2013

Na Maraton w Kluszkowcach wybraliśmy dzień wcześniej, aby wystartować następnego dnia bez zrywania się bladym świtem i wyczerpującej jazdy autem. Na miejsce dotarliśmy o 22 w składzie Filip Chmielarz, Michał Piórkowski, Paweł Nowicki, Rav Szyszko i Ja. Szybkie zakwaterowanie się u Józka Bańki i sen - tzn myślałem ze się wyśpię, ale nie wszyscy w domku mieli zamiar spać tej nocy, hałasy i darcie ryja przez ludzi którzy przyjechali tylko na imprezę alkoholowo grillową trwały do 2 w nocy, gdybym nie zareagował pewnie trwało by to do rana - troszeczkę sie zdenerwowałem - na szczęście moje uwagi pomogły i nie musiałem nikomu nic ręcznie tłumaczyć, ale o 4 rano ktoś pomylił pokoje i zaczął się do nas dobijać, tym razem Rav wytłumaczył mu ze to nie jego miejsce do kimania. Obudziłem się o 8 rano z deka zmięty i z bolącym łbem - pięknie - pojechać wcześniej żeby sie super wyspać - plan był dobry, ale niestety tylko plan. Tak czy siak polecam kwatery u Józka Bańki bo mają tam miejsce na rowery, myjke wysokociśnieniową i nie maja nic przeciwko ubłoconym butom.

Zapowiadał się ciężki i długi wyścig w błocie - 55 km i  1580 m przewyższenia. Uzbrojeni po zęby w żele, batony, magnez i izotoniki pojechaliśmy na start. Na starcie jak zawsze dożo znajomych twarzy, mimo pochmurnego nieba jest fajnie. Strzał z guna i jedziemy. Michał na swym nowym lekkim aluminiowym sztywniaku pomknął niczym urywająca się guma z majtek, chłopak troche się podpalił na początku, ale jak się później okazało do takiego dystansu i takich gór należy podchodzić z respektem. Początek do 3 kilometra w górę, potem małe hopki a w sumie aż 10 km w dół, potem wspinaczka aż do 20 kilometra, Na jednym z podjazdów widzę Pawła Nowickiego który majstruje coś przy rowerze, znowu urwał łańcuch, przed samym startem na rozgrzewce też urwał ten sam łańcuch - niestety pech go nie opuszcza. Mi jedzie się dobrze szczególnie na zjazdach, po Wojniczu i beznadziejnych oponach Huthinson pozostało tylko złe wspomnienie, teraz jadę na Geax Saguaro 2.0 29, juz kiedyś miałem takie w 26 stce i byłem z nich zadowolony natomiast mój twentyniner w połączeniu z tymi oponami jedzie jak po szynach, tzn nie do końca bo było dużo uślizgów ale wszystko pod kontrolą, opona ta jest w 100% przewidywalna, chociaż troche ciężka co czuć na stromych podjazdach, ale za to nie martwie sie że przetnę ja na kamieniach, jak dla mnie - idealny wybór. Jadąc dość uważnie dystans mija, w pewnym momencie tej uwagi zabrakło i z grupką około 5 osób zamiast skręcić w lewo na zjazd pojechaliśmy a raczej poszliśmy wąwozem do góry co okazało się ślepym zaukiem, straciliśmy tu około 5 min, trudno jeden przeoczył strzałkę a reszta jechała za nim jak barany ,,,,bbbeeeee,,,. Do 47 kilometra podjazdów nie było końca, myślisz że to juz tyle a tu znowu do góry i znowu a pod stromizny podjeżdżać ciężko bo po pierwsze błoto, po drugie brak małej zębatki bo zaciąga a po trzecie gruba dupa i tchu brak, na szczęście jakoś doturlałem się do ostatniego zjazdu praktycznie 10 cio kilometrowego, tu nadrobiłem, jedynym problemem była jazda drugi raz po tej samej trasie, troszke mnie to zaniepokoiło i innych startujących bo myślałem ze znowu pogubiłem trase, ale okazało się, że wszystko ok, zbliżając się do mety zaskoczył mnie wjazd na nią, 120 st w prawo i lekka hopka z asfaltu na kamienie czy kostke przy zmianie biegu zaciągnęło łańcuch i musiałem się zatrzymać w tym momencie wyprzedził mnie kolega z Jedlicze Team jak się potem okazało dość pechowo przegrałem 6 miejsce o 4 sekundy - trzeba być skoncentrowanym do samego końca. Po 1900 m w pionie i 57 km na metę przyjechałem 7 w kat. MM3 i 24 open z czasem 3:55:55. Do zobaczenia w Strzyżowie gdzie będzie 100% koncentracji.

Wyniki Team'u

  • Grzegorz Sowa 7m
  • Michał  Piórkowski 9m
  • Filip Chmielarz 10m
  • Paweł Nowicki 16m
  • Rav Szyszko 15m

 

Zapraszam do przeczytania relacji naszego kolegi Rafała Szyszko http://skirav.blog.interia.pl/?id=2727892

 


Cyklokarpaty Wojnicz 12 05 2013

Pomimo złej prognozy pogody do Wojnicza wybraliśmy się całą ekipą.  W połowie drogi aura zupełnie nie nastrajała do ścigania, na miejsce dotarlismy po 9 i nikomu nie chciało sie wyłazić z auta bo na zewnatrz 9 st. i ma się na deszcz, w taką pogodę trzeba dobrze zastanowic się jak sie ubrać zeby nie zmarznąć w razie ulewnego deszczu i nie ugotować jeśli pogoda się poprawi. Na dystansie Hobby pojechała tylko Alicja. Rav Szyszko, Grzegorz Siteń, Paweł Cywiński, Bartek Tyrakowski, Paweł Nowicki i Ja - zapisalismy się na dystans Mega, Michał Piórkowski i Filip Chmielarz nie pojechali na maraton ponieważ uczestniczyli w trzydniowym Rajdzie Rowerowym Śladami Kurierów Beskidu Niskiego organizowanym przez Centrum Sportu i Rekreacji Uniwersytetu Rzeszowskiego. Trasa wyścigu, małe przewyższenie i dużo asfaltu zapowiadały raczej wyścig mało techniczny więc trzeba było jechać mocno od samego początku, zapowiada się nudne kręcenie.

Start o 11:00, 10:55 wbijam się jako przedostatni do pierwszego sektora. Piff Pafff i jedziemy, początek lajtowo, po paru kilometrach robi sie szybciej i dość niebezpiecznie, Paweł Nowicki który jedzie przede mną zatrzymuje, okazuje się że  jakiś koleś wjechał mu w tylną przerzutkę i ugina hak, Paweł próbuje wyprostowac ale cały wyścig musi jechac tylko na dolnej połowie kasety, ponieważ wyżej przerzutka haczy o szprychy. Bardzo dobrze mi się kręci. Wjeżdżam szybko w banalny zakręt   - tylne koło traci przyczepność i leżę! Myśle, pewnie było za szybko, po chwili znowu zakręt 90 st. tym razem na szutrze i znowu gleba -  teraz wiem, że nie było za szybko , po prostu opona Python Huthinsona jest beznadziejna o czym przekonuje się jeszcze nie raz tego dnia wypadajac z zakretów - ta opona to porażka nie polecam jej nikomu, chyba że ktoś lubi  mieć szlify na dupie. Jadę dalej w bardzo dobrym tępie jednak przeszkadza mi zaciągający łańcuch na małej i średniej zębatce, także musze łoić podjazdy na 44 zębach, na czym dość dużo tracę, to twarde kręcenie powoduje że na około 40 km zaczyna mi przykurczać nogi - jednak magnezik mi pomaga i skurcze odpuszczają, ale po chwili dopada mnie straszna niemoc, przez pięć kilometrów prawie stoję w miejscu dogania mnie dużo ludzi m.in. Tomek Grot, na asfaltowym podjeździe chłopak atakuje, czym mnie totalnie załamuje - masakra pomyślałem - koleś jeździ sobie od czasu do czasu ( przynajmniej tak mówi) i robi mnie jak dzieciaka. Męczyłem się tak aż do 46 km, nagle zmęczenie mi odpuszcza i zaczynam kręcić naprawdę mocno do mety udaje mi się trochę odrobić i w sumie jestem happy po minięciu linii mety przyjeżdżam na 9 miejscu w kategorii mm3 z czasem 2:28:54. Maraton w Wojniczu został świetnie zorganizowany, bardzo dobre oznaczenie trasy, super wyżera po wyścigu plus pogoda która wytrzymała bez deszczu - bravissimo.

 

Bardzo dobry wyścig zaliczył Bartek Tyrakowski, który rzadko trenuje ze względu na brak czasu - gdyby nie papieroski aż strach pomyśleć co by się działo.

wyniki Team'u

Alicja Muszyńska Sowa - 3m

Grzegorz Sowa - 9m

Bartek Tyrakowski - 13m

Grzegorz Siteń - 15m

Paweł Nowicki - 19m

Rav Szyszko - 23m

Paweł Cywiński - 45m

 

 


II ŁAŃCUCKI MARATON MTB

Pierwotny skład na wyjazd powiększa się przed domem Kamikazza, o niego właśnie, więc jedziemy zespołem: Michał Wilk, Filip Chmielarz, Kamikazze i ja – Rav - wjątkowo w roli relacjonującego to wydarzenie na stronie SOWASPORT.PL.

Pomimo nieciekawych prognoz pogoda słoneczna. Grzegorz jedzie z nami tym razem jako szef teamu, serwisant, podawacz bidonu, trener, kibic i dusza towarzystwa J. Spokojnie przygotowujemy się do startu mając dobry zapas czasu. Paweł Nowicki, który przyjechał na szosie i nie startuje w maratonie, dodaje nam otuchy i życzy powodzenia. Okazuje się, że impreza ma doborową obsadę, więc ściganie będzie poważne. Przewidziany na 11.00 start opóźnia się jedynie kilka minut. Zgodnie z zapowiedzią organizatora blisko dwukilometrowa runda honorowa jedzie z maksymalną prędkością 30km/h ulicami Łańcuta zwalniając w niebezpiecznych miejscach. Tuż przed przecięciem czwórki start ostry. Do przejechania 43km z niewywołującym przerażenia przewyższeniem 630m. po ok. 200 m asfaltu skręt w polną drogę. Jest ślisko a prędkość duża. Tutaj już odjeżdża czołówka wyścigu. Gdzieś niedaleko niej jest Michał. Ja jadę na razie blisko Filipa. Pierwszy podjazd, na Magdalenkę, długi ale nie stromy. Wdrapuję się tam ostatni z teamu. Nawierzchnia ok. deszczyk, który postraszył nas podczas startu ustaje. Pod szczytem czeka Kamikazze z bidonem dla Filipa. Rzucam mu swoje rękawki i przez resztę wyścigu jedziemy w słońcu i temp 25˚C. podczas zjazdu z Magdalenki widzę przyziemienie jakiegoś zawodnika. Dojeżdżam - wypadek okazuje się na tyle poważny, że decyduję się dzwonić do Grześka, żeby przyjechał chłopakowi pomóc. Tracę tam jakieś 2’30”. Po wyścigu już, dowiaduję się , że Kamikazze pomógł nie tylko jemu ale i dziewczynie, która potrzaskała się niżej chwilę po tym jak odjechałem. W tym momencie kolejność w teamie jest taka: Michał, Filip, Ja. Nie zmieni się to już do mety. Kolejne kilometry, to krótki, ostry podjazd i dość uciążliwy, niemal płaski kawałek asfaltu przed bufetem - centralnie pod wiatr. Podciągamy się tam nawzajem z Gośką Budzyńską. Pomimo kolejnego długiego podjazdu w połowie drogi między bufetami zaczyna mi się dobrze jechać. Teraz już tylko odrabiam straty i ostatnie 10 km do mety jadę jak nakręcony. Wyprzedzam pewnie z dziesięciu zawodników i dojeżdżam do mety na 63, miejscu open (1h56’25”), ze stratą 29’ do Larego (1h27’41”), który wygrał maraton przyjeżdżając przed Marcinem Kosterkiewiczem i Andrzejem Ulmanem.  Najlepszy z teamu był Michał Wilk - 21 msc open (1h40’14”), kolejny Filip Chmielarz – 52 msc open (1h51’42”). Impreza bardzo udana poczynając od towarzystwa, poprzez organizację aż po pogodę, która oszczędziła nas by o 17 uderzyć potężną burzą i ulewą.


Cyklokarpaty Przemyśl 27.04.2013

27 Kwiecień 2013, 7:30, w składzie Rav, Filippo, Piórek, Paweł, Alicja, Kamcia i ja wyjeżdzamy w kierunku Przemyśla aby wziąć udział w pierwszym maratonie w sezonie 2013. Na miejscu jesteśmy o  9:00, spotykamy się z reszta naszego teamu - Tyrakiem i Cywilem.

11:15 rozpoczynamy wyścig na dystansie Mega - Paweł Nowicki, Michał Piórkowski, Filip Chmielarz, Paweł Cywiński, Bartek Tyrakowski, Rafał Szyszko i Grzegorz Sowa. Alicja Muszyńska Sowa i Kamila Sowa startują na dystansie hobby 15 minut później.

Początek jak zawsze jadę spokojnie, żeby się nie zarżnąć, potem zjazd na którym ciasno i nie można normalnie jechać, musze niepotrzebnie hamować, podjazd zjazd i tak parę razy, ogólnie nuda, aż do zjazdu z szutrówki do lasu gdzie z 60 km/h spóźniłem dohamowanie, wjechałem w krzaki i wydostając się z nich nieopatrznie oparzyłem tarcza prawą goleń. Po godzinie jazdy sztyca w moim rowerku obniżyła sie, lekka poprawka i jade dalej już w wygodniejszej pozycji, następne co zapamiętałem to zjazd po polu o nierównym podłożu i wietrze w twarz, który podniósł moje hr do 170, po zjechaniu na asfalt straciłem czucie w stopach i dłoniach i czułem tylko dziwne mrowienie - jednym słowem "drętwo".  Na 1,5 km do mety tuż przed ostatnim zjazdem, nagle ku mojemu zdziwieniu zabrakło powietrza w przedniej oponie, trudno. Jadąc w dół do mety po kostce brukowej i asfalcie słyszałem odgłosy wgniatanej nowej obreczy wtb team :-(

Maraton dobrze przygotowany, słowa uznania dla Marcina Kosterkiewicza za ułożenie świetnej trasy, idealne oznakowanie, bardzo dużo ludzi z obsługi, stojących w newralgicznych punktach trasy.

W Przemyslu dystans Mega 38 km najszybciej z naszego team’u pokonał Paweł Nowicki zajmując bardzo dobre 13 miejsce open i 9 w kategorii MM2. Na dystansie hobby 13 km drugie miejsce zajęła Alicja. Gratulacje.

Wyniki team’u

  • Kamila Sowa - 6 m
  • Alicja Muszyńska Sowa - 2 m
  • Michał Piórkowski - 9 m
  • Filip Chmielarz - 14 m
  • Paweł Nowicki - 9 m
  • Grzegorz Sowa - 16 m
  • Bartek Tyrakowski  - 34 m
  • Paweł Cywiński - 40 m
  • Rav Szyszko - 26 m