MTB Boguchwała 2017

W naszych corocznych planach startowych we wrzesniu zawsze znajduje sie miejsce na wyścig MTB Boguchwała. W tym roku (jak co roku 🙂 ) już poraz siódmy nie moglismy sie doczekać daty tego juz kultowego wyścigu. Kultowy dlatego że, po pierwsze;
spotyka sie na nim praktycznie całe towarzystwo z rzeszowskiego kregu rowerowego, po drugie; trasa poprowadzona jest w świetnym terenie i jest bardzo wymagajaca, po trzecie; organizacja zawodów zawsze na najwyższym poziomie, po czwarte; można usłyszeć się w radio i zobaczyc w tv – czyli jednym słowem „fejm”. Przez 6 lat z rzędu pogoda była wyśmienita, niestety statystycznie rzecz ujmując deszcz musiał w końcu zawitać i na te zawody. Noc przed startem pucowało non stop i w niedziele rano ulewa także. W takich warunkach atmosferycznych ta juz cięzka trasa stała się arcy ciężka. Wielu zawodników wystarszyło się takiej pogody i tylko najtwardsi z najwytralszych postanowili sie zmierzyć z wyzwaniem. Na 15 min przed startem deszcz ustał i o 11 ruszyliśmy już bez wody padajacej z góry a tylko z tą chlapiącą spod kół. W naszej ekipie na starcie ci którzy błota i wody się nie ulękli czyli Na dystansie Senior (50km, 1400mp) Grzegorz Sowa, na dystansie Hobby 21km 350mp) Paweł Cywiński, Jkub Karcz, Piotr Medygrał, Andrzej Kotowicz i Bartosz Tyrakowski broniacy tytułu zwyciężcy z roku 2016. Startujac na dłuższym dystansie liczyłem się z bardzo ciężka trasa, ale także z kolarzami z którymi przyszło mi rywalizować. Po rundzie honorowej wokół stadionu w Niechobrzu ruszyliśmy na trasę która z początku pięła się lekko w górę.
Z przodu Mateusz Rejch, Sławek Dziwisz, Krzysztof Gierczak, Krzysiek łopata, Adian Rzeszutko, Krystaian Nawój i Rafał Hebisz, Bartek Kurzydło i Mateusz łagoda, Kacper Czudec, Wojtek Kamela, Andrzej Miłek i Ja. Na czoło wysuwa się Łopata i podkreca tempo. Na koło wskakuja mu Rejch, Rzeszutko, Hebisz, Dziwisz i Nawój, reszta odpuszcza i zostaje w tyle. W tej reszcie Ja. W tym roku forma gorsza i nie dałem rady wyjechać z czołową grupą na sam szczyt Leśnego Taboru. Na pierwszy zjazd wychodzę do przodu. W połowie chcąc wyskoczyć na garb między koleinami uślizguje mi sie tylne koło i zaliczam upadek, przeze mnie też wywraca się Andrzej Miłek i reszta ścigantów ledwie daja rade mnie ominąć, w tych warunkach i przy 40 km/h była to bardzo niebezpieczna sytuacja – sorry chłopaki – chyba się starzeje. Nadal jedziemy razem niestety widzę że w tym roku będzie mi badzo ciężko wygrać moja kategorię wiekową, poniewaz Andrzej jedzie bardzo mocno, a na pewno za mocno dla mnie, po 20 km Jedziemy z Bartkiem który ucieka mi troche na podjazdach, ale udaje mi się go łapac na zjazdach i tak jedziemy do 25 kilometra. Bartek ucieka mi na jakieś 50 m i w tym momencie słyszę trzask łamiącej się tylnej przerzutki, niestety karbonowy wózek w XTeRze pękł po czym przerzutka się złożyła i wkreciła w szprychy do tego stopnie ze nie byłem w stanie nawet prowadzic roweru, musiałem go nieść. Szczęście w nieszcześciu że 100m wyżej stał Roska, dzięki któremu kazdy event nabiera kolorytu i godnej oprawy. Dla mnie to koniec wyścigu a do mety z 5 km z buta, ale Sebastian pomoże każdemu w potrzebie, a więc pomógł i mi pakując mnie i mojego zranionego SUPa do nowego wozu technicznego Łopaty i zabrał nas na metę. Na stadionie dowiaduję się że reszta ekipy pojechała świetnie na dystansie hobby. Bartek Tyrakowski wygrał kategorię 35+, a Kuba Karcz i Piotr Medygrał zajęli kolejo drugie i trzecie miejsce w kategori 35-. Brawo dla wszyskich za ukończenie tych cięzkich zawodów, a gratulacje dla zwyciężców.
Za tydzień prawdziwy Mordor będzie w Szczawnicy…

wyniki dystans hobby

wyniki dystans senior

Dziękujemy firmom i instytucjom dzieki którym możemy wiecej…