Cyklokarpaty Koninki 21.07.2012

Koninki to wieś położona na obrzeżach Gorczańskiego Parku Narodowego w której jest wyciąg narciarski i jakieś wieksze górki po których będziemy sobie jeżdzić w Sobotę na dystansie 50 km i 2100 m przewyższenia. Tyle wiedziałem przed piątkowym wyjazdem.

Na maraton wybraliśmy się w czwórkę z Pawłem, Grześkiem i Alicją. Podróż minęła nam szybko w dobrej jajcarskiej atmosferze.

Po przyjeździe i zalogowaniu się hotelu Górski Raj stwierdziłem że okoliczności przyrody w których mamy spędzić ten weekend są cudne.

W Sobotę rano było pochmurno, mglisto i mokro, ale nie padało. Z nadzieją na lepszą pogodę pojechaliśmy zapisać się do biura zawodów. Niestety na godzinę przed startem zaczął padać deszcz.

Ludzi na starcie nie było tak dużo jak na innych edycjach.

11:00 start, najpierw w dół później selekcja pod pierwszy ostrzejszy podjazd. Początek po asfalcie co pozwoliło każdemu znaleźć swoje miejsce w szeregu. Po 15 kilometrach zaczęło mi się kręcić naprawdę dobrze, choć ciężko było wbić się powyżej 165hr. Koło 20 kilometra po wjechaniu w głęboką kałużę uderzyłem w kamień  i rozciąłem tylną oponę na tyle, że mleczko nie dało rady zakleić dziury. Chwile jechałem na flaku potem dopompowałem wydawało się że wszystko OK. ale po kilkuset metrach powietrze znowu zaczęło uciekać. Znowu próba napełnienia koła dętką w sprayu, jazda i nic z tego trzeba założyć dętkę, którą dostaję od Pawła z Bikeholiców. Zmiana dętki to banał, ale gdy masz zwykłą obręcz i włożoną opaskę z wentylkiem problemem jest jego usunięcie i włożenie go do obręczy pod uszczelnienie tak aby nie uszkodził dętki którą założysz, a opaska uszczelniająca została na swoim miejscu i zasłaniała otwory w obręczy. Po dłuższej zabawie udało się napompować koło i jechać dalej. Niestety dużo osób mnie wyprzedziło i od nowa musiałem wkręcać się na obroty. Gdy już zaczęło mi się fajnie jechać koło 30 km na stromym zjezdzie znowu dobiłem obręcz i guma…. Tym razem Rafał Kopeć pożyczył dętke, bez chwili zastanowienia zmieniłem, nie trwało to wiecej niż 4 min. Na 40 km troche się zdziwiłem, jak zobaczyłem że z obiecywanych 2100 m przewyższenia przede mną jeszcze 700 m w pionie a do przejechania 11 km, będzie stromo pomyślałem. W oddali zobaczyłem krzyż, wydawało mi się ze z każdym przejechanym metrem zamiast się do niego zbliżać ten zdawał się stać w miejscu, na pewnym odcinku nachylenie dochodziło do 28 %, po dłuższej wspinaczce za skrętem w lewo mijam tenże krzyż, od tego miejsca do mety już blisko – Bogu dzięki. Mimo bardzo ciężkich warunków i dwóch gum ostatni asfaltowy podjazd do mety pokonałem w dobrym humorze.

Na trasie liczącej 56 km i 1800m przew. spedziłem 4 godz. i 15 min. spalając prawie 4500 Kcal.

To były prawdziwe góry na których trzeba było wykazać się kondycją odwagą i determinacją.

Dla mnie wystarczyło parę dobrych technicznych stromych, jak i szybkich zjazdów aby maraton zaliczyć do udanych.

Reszta ekipy pojechała także na maxa i biorąc pod uwagę trasę która była perfekcyjnie oznaczona, emocje podczas wyścigu, hotel Górski Raj (świetna miejscówka na spanie i nie tylko – przemiła obsługa – pozdrowienia dla P. Karoliny) wszyscy zgodnie stwierdziliśmy ze wyjazd był super i że wrócimy tu jeszcze nie raz.

Wyniki naszego team’u

  • Alicja Muszyńska Sowa 1 m
  • Bartek Tyrakowski 22 m
  • Grzegorz Sowa 12 m