Cyklokarpaty Pruchnik 06.07.2013
W związku z tym, że zawody były w Sobotę znowu czułem duże zmęczenie po całym tygodniu pracy, z Piątku na Sobotę o 3 w nocy obudził mnie ból nóg, nie zastanawiając się długo zalałem wanne gorącą wodą, wystarczyło pół godziny aby odczuć ulgę w obolałych kończynach, zasnąłem koło 4, pobudka o 7 i o dziwo czułem się ok, a przede wszystkim zero bólu nóg. Śniadanko czyli płatki owsiane na wodzie plus miód z pasieki mojego taty – bardzo polubiłem to zdrowe odżywianie, po chwili przyjechał Rafał i reszta ekipy Piórek, Filip i nowy team mate – lider naszej drużyny Andrzej Miłek, z Pawłem Kosiorowskim który także zasilił nasze szeregi mieliśmy sie spotkać juz na miejscu w Pruchniku, obaj ścigają się w kategorii 40-50 lat. Jadąc juz zapakowanym autem moja Alicja przypomniała mi o numerze startowym – wróciliśmy się i zabrałem numerek. Na miejsce przyjechaliśmy bardzo wczesnie bo o 9, spokojnie przygotowaliśmy się do startu, przy rejestracji okazało sie że zabrałem numer startowy mojej córki Kamili a nie mój – roztargnienie kosztowało mnie 20 PLNów. Alicja postanowiła sprawdzić swoje siły na dystansie mega, ja przed startem byłem ciekaw jak spisze się moja nowa rama KROSS B9, przejechalem na niej tylko 40 km w terenie 2 dni wczesniej i zapowiadało się że bedzie gites.
Pif paf – wszyscy poszli mocno, start jest pod góre po asfalcie, na drugiej hopce piekący ból mięśni ale ku mojemu zdziwieniu jestem zaraz za pierwszą grupą, jedzie mi sie dobrze, rower idealnie wspina sie pod góre, na zjazdach jedzie bardzo przewidywalnie wystarczy mocno trzymać kierownice, obrobinke pobalansować ciałkiem i lecisz jak przecinak, rada dla wszystkich ktorzy chcą szybciej zjeżdżać, nic nie pomoże nawet najlepszy sprzęt jeśli nie nauczycie sie wybierać odpowiedniej ścieżki, ( to co nieraz ludzie robią na zjazdach woła o pomstę do nieba). W pewnym momencie dojezdżam do kolegów którzy naprawde są mocni, początkowo myslalem że mieli jakąś gume albo kraksę, ale okazuje sie ze jeszcze na 34 kilometrze jade drugi w mojej kategorii, niestety przedostani podjazd daje mi się mocno we znaki gdzie wyprzedzają mnie Tomek z Januszem i jeszcze dobija mnie golgota potem zjazd do mety do którego mam wielki szacunek za to jak mną pozamiatał 2 lata temu kiedy to po upadku nie mogłem znaleźć swojego rowerka. Na metę wjeżdżam 15 open i 3 w kat M3 po przejechaniu 42 km, 1150 mp co zajęło mi 2:09.
Reszta ekipy też super pojechała, Andrzej wygrał w M4, Piórek nielubiana 4 pozycja w M1, Alicja do 32 km jechała na 2 pozycji niestety nie ukończyła wyścigu ponieważ jakiś nieroztropny koleś wjechał jej w przerzutke w wyniku czego rozleciała się (przerzutka oczywiście), Twardzielem wyścigu został Ravał, mimo tego że miał upadek i rozwalił bark ukończył rywalizacje na dobrej 11 pozycji w kategorii M4, niestety kontuzja na dłuższy czas wyeliminuje go ze ścigania – Rafi wracaj jak najszybciej do zdrowia.
Wyniki team’u
- Andrzej Miłek – 1m
- Grzegorz Sowa – 3m
- Michał Piórkowski – 4m
- Paweł Kosiorowski – 6m
- Filip Chmielarz – 8m
- Bartek Tyrakowski – 11m
- Rav Szyszko – 11m