V Strzyżowski Maraton Rowerowy 08.06.13

Tydzień porzedzający sobotnie ściganie obfitowawał w deszcz, ogólnie początek Czerwca to tragiczna pogoda, miałem już dość takiej aury i perspektywy pływania w błocie, w ogóle nie chciało mi się jechać, pomimo że Strzyżów jest bardzo blisko i zawody są zawsze na najwyższym poziomie organizacyjnym. Dzięki Alicji, która zdecydowała ze jedziemy na 100%, w Sobote z rana zameldowaliśmy się na V Maratonie Strzyżowskim.  Na miejscu piękne słoneczko i człowiekowi od razu chce się żyć, rozmawiam z Romkiem który twierdzi, że trasa jest totalnie pode mnie, cięzkie zjazdy ze względu na śliską błotnistą nawirzchnię i hopkowate podjazdy, humor mam coraz lepszy i tak z nastrój totalnie niewyscigowy z dnia wcześniejszego, dzięki okolicznościom przyrody przerodził sie w świetne samopoczucie.

3..2..1… pifff pafff i ruszylismy, obiecałem sobie ze zaczne spokojnie i tak tez bylo, ale ku mojemu zdziwieniu pod pierwszy podjazd trzymam sie nie daleko za czołówką, tempo duże ale daje rade, szybko wkrecam się na wysokie tetno, co oznacza że pierwszy raz w w tym sezonie startuje wypoczęty. Wszystko idzie swietnie, noga podaje, pułco rozcągnięte, na zjazdach jedzie mi się rewelacyjnie, błoto w ogóle mi nie przeszkadza, na podjazdach zero zaciągania łańcucha – sprężyna która podpiąłem do tylnej przerzutki zdaje egzamin w 100%, poprostu jest super, powoli lecz systematycznie przesuwam się do przodu, niestety na zjeżdzie przed drugim bufetem uderzyłem tylnym kołem w sam róg betonowego przepustu i rozciąłem opone, z sikającym mlekiem dojeżdzam do bufetu gdzie czekam , może zaklei ale niestety za duże rozcięcie, kolega z Jedlicze team pożycza dętkę, zmieniam ją i po okolo 6 minutach udaje się wrócić do ścigania, troche zdenerwowany, cieżko wbic się w rytm, ale znowu fan powraca, jest w dół szybko po lesie, moze za szybko, nie zauważam skretu w prawo, po kilkuset metrach orientacja w sytuacji i powrót do góry, znowu w plecy około 3 może 4 minut, niektórych ludzi mijam juz trzeci raz, nic to trasa jest tak zajefajna, że jade i nie myslę o zgubionych minutach, na ostatnim podjeżdzie zaczynają łapac skurcze, ale nie na tyle by się zatrzymywać, jeszcze zjazd asfaltem i na mete przyjeżdzam po 3.32.36 zajmując 6 miejsce w kategori mm3 i 27 open. Co by było gdyby nie guma i przestrzelony zakręt? może lepiej może nie ale taki jest ten sporcik – nastepnym razem będzie lepiej. ( chyba że nie )

wyniki team’u

  • Alicja Muszyńska Sowa – 2m
  • Milena Sowa – 4m
  • Kamila Sowa – 6m
  • Grzegorz Sowa 6m
  • Michał Piórkowski 6m
  • Filip Chmielarz 9m
  • Rav Szyszko 18m
  • Bartek Tyrakowski 20m