Cyklokarpaty Pruchnik 6.07.2014
W niedzielę 6 lipca uczestniczylismy w XIV Zlocie Rowerowym im. Gen. Marka Papały w Pruchniku gdzie jak co roku idealnie przygotowana impreza cieszyła wszystkich amatorów rywalizujących na rowerach górskich.
Wybraliśmy sie na ten maraton liczną ekipą oczekując na dobrą zabawę i odrobinę rywalizacji na, jak się potem okazało bardzo wyczerpującej trasie. Nasz sponsor weron.pl udostępnił nam namiot pod którym mogliśmy się schować przed pruchnickim słońcem przed jak i po wyścigu, można było także zakupić u nas suplementy Peeroton takie jak żele energetyczne, batony białkowe, bidony itp ( www.sportrecovery.pl ). Z mojej perspektywy cały dzień wyglądał dośc pracowicie i troche nerwowo, obsługa stoiska plus przygotowanie się do wyścigu szło w parze do momentu kiedy kręcąc się obok stoiska i samochodu 15 min przed startem nagle usłyszałem syczenie powietrza z mojego tylnego koła. Okazało się że kolo nagrzało sie na tyle ze ciśnienie rozszczelniło oponę, nerwówa bo trzeba dętkę włożyć a ja nie byłem jeszcze w toalecie ( każdy kto startuje wie jak ważnym elementem rytuału przedstartowego jest posiedzenie ). 1 min do startu a ja ustawiam sie w sektorze. 11:00 piff pafff i ruszamy, dystans mega na 41 km 1270 m przew. i giga na 70 km i 2200 m przew. ( na tym najdłuższym i najtrudniejszym dystansie jedynym reprezentantem naszego teamu był Zbyszek Gorczyca ). Początek jest po asfalcie pod górę, więc cały peleton rozciąga się, ja niestety nie mam wystarczająco mocy aby dospawać do pierwszej dużej grupy, co okazuje się błędem który mści się na pierwszym krętym wąskim singlu w lesie, gdzie nudzę sie bo nie da się nikogo wyprzedzić i gdybym miał ze sobą szydełko to bym cos wydziergał podczas jazdy. Trasa ogólnie prawie cała do przejechania pomimo dużej ilości kałuż i błota, non stop kontrolowanie poślizgów i wybieranie odpowiedniej ścieżki, mega ciężko, koncentracja i interwał za interwałem, rozkojarzenie i lecisz na łeb prosto w bajoro. Czuję, że jedzie mi się dobrze, i jazda mnie cieszy, niestety w drugiej połowie dystansu łańcuch staje się zupełnie suchy i na podjazdach nie mogę używać małego blatu a pod koniec łańcuch zaciąga także na środkowej zębatce, cały podjazd w lesie poprzedzający „golgote” musze pchać rower i dużo cennych sekund tracę, dojeżdżając do golgoty widzę ze w połowie podjazdu jest kolega z Tarnowa który jeździ w mojej kategorii, nie byłem pewien na której pozycji jestem, a w głowie zaświtała myśl „może powalczę o np. 6 miejsce” i cały podjazd postanowiłem podbiec pod koniec przed wypłszczeniem wyprzedam Krzyśka dobijając moje tetno do 180, na zjazd wbijam się przed nim. Na metę wpadam na 6 placu w kategorii M3 i 18 Open pokonując 41 km w 2:18.
Bardzo dobrze poradziła sobie Alicja wygrywając swoją kategorie HK 3, Michał Piórkowski zajął 2 miejsce w M1, Najwiecej punktów dla teamu zdobył Benek pokonując dystans Giga.
Wyniki Teamu
- Marek Gorczyca – 6m, 494p
- Grzegorz Sowa – 5m, 349p
- Michał Piórkowski – 2m,338p
- Andrzej Miłek – 5m, 332p
- Filip Chmielarz – 5m, 315p
- Bartek Tyrakowski – 28m, 287p
- Maciej Dudek – 8m, 275p
- Paweł Cywiński – 47m, 267p
- Miłosz Winnicki – 9m, 250p
- Alicja Muszyńska Sowa – 1m, 159 p
- drużynowo zajęliśmy 9 m