Cykokarpaty Kluszkowce 25.05.2013
Na Maraton w Kluszkowcach wybraliśmy dzień wcześniej, aby wystartować następnego dnia bez zrywania się bladym świtem i wyczerpującej jazdy autem. Na miejsce dotarliśmy o 22 w składzie Filip Chmielarz, Michał Piórkowski, Paweł Nowicki, Rav Szyszko i Ja. Szybkie zakwaterowanie się u Józka Bańki i sen – tzn myślałem ze się wyśpię, ale nie wszyscy w domku mieli zamiar spać tej nocy, hałasy i darcie ryja przez ludzi którzy przyjechali tylko na imprezę alkoholowo grillową trwały do 2 w nocy, gdybym nie zareagował pewnie trwało by to do rana – troszeczkę sie zdenerwowałem – na szczęście moje uwagi pomogły i nie musiałem nikomu nic ręcznie tłumaczyć, ale o 4 rano ktoś pomylił pokoje i zaczął się do nas dobijać, tym razem Rav wytłumaczył mu ze to nie jego miejsce do kimania. Obudziłem się o 8 rano z deka zmięty i z bolącym łbem – pięknie – pojechać wcześniej żeby sie super wyspać – plan był dobry, ale niestety tylko plan. Tak czy siak polecam kwatery u Józka Bańki bo mają tam miejsce na rowery, myjke wysokociśnieniową i nie maja nic przeciwko ubłoconym butom.
Zapowiadał się ciężki i długi wyścig w błocie – 55 km i 1580 m przewyższenia. Uzbrojeni po zęby w żele, batony, magnez i izotoniki pojechaliśmy na start. Na starcie jak zawsze dożo znajomych twarzy, mimo pochmurnego nieba jest fajnie. Strzał z guna i jedziemy. Michał na swym nowym lekkim aluminiowym sztywniaku pomknął niczym urywająca się guma z majtek, chłopak troche się podpalił na początku, ale jak się później okazało do takiego dystansu i takich gór należy podchodzić z respektem. Początek do 3 kilometra w górę, potem małe hopki a w sumie aż 10 km w dół, potem wspinaczka aż do 20 kilometra, Na jednym z podjazdów widzę Pawła Nowickiego który majstruje coś przy rowerze, znowu urwał łańcuch, przed samym startem na rozgrzewce też urwał ten sam łańcuch – niestety pech go nie opuszcza. Mi jedzie się dobrze szczególnie na zjazdach, po Wojniczu i beznadziejnych oponach Huthinson pozostało tylko złe wspomnienie, teraz jadę na Geax Saguaro 2.0 29, juz kiedyś miałem takie w 26 stce i byłem z nich zadowolony natomiast mój twentyniner w połączeniu z tymi oponami jedzie jak po szynach, tzn nie do końca bo było dużo uślizgów ale wszystko pod kontrolą, opona ta jest w 100% przewidywalna, chociaż troche ciężka co czuć na stromych podjazdach, ale za to nie martwie sie że przetnę ja na kamieniach, jak dla mnie – idealny wybór. Jadąc dość uważnie dystans mija, w pewnym momencie tej uwagi zabrakło i z grupką około 5 osób zamiast skręcić w lewo na zjazd pojechaliśmy a raczej poszliśmy wąwozem do góry co okazało się ślepym zaukiem, straciliśmy tu około 5 min, trudno jeden przeoczył strzałkę a reszta jechała za nim jak barany ,,,,bbbeeeee,,,. Do 47 kilometra podjazdów nie było końca, myślisz że to juz tyle a tu znowu do góry i znowu a pod stromizny podjeżdżać ciężko bo po pierwsze błoto, po drugie brak małej zębatki bo zaciąga a po trzecie gruba dupa i tchu brak, na szczęście jakoś doturlałem się do ostatniego zjazdu praktycznie 10 cio kilometrowego, tu nadrobiłem, jedynym problemem była jazda drugi raz po tej samej trasie, troszke mnie to zaniepokoiło i innych startujących bo myślałem ze znowu pogubiłem trase, ale okazało się, że wszystko ok, zbliżając się do mety zaskoczył mnie wjazd na nią, 120 st w prawo i lekka hopka z asfaltu na kamienie czy kostke przy zmianie biegu zaciągnęło łańcuch i musiałem się zatrzymać w tym momencie wyprzedził mnie kolega z Jedlicze Team jak się potem okazało dość pechowo przegrałem 6 miejsce o 4 sekundy – trzeba być skoncentrowanym do samego końca. Po 1900 m w pionie i 57 km na metę przyjechałem 7 w kat. MM3 i 24 open z czasem 3:55:55. Do zobaczenia w Strzyżowie gdzie będzie 100% koncentracji.
Wyniki Team’u
- Grzegorz Sowa 7m
- Michał Piórkowski 9m
- Filip Chmielarz 10m
- Paweł Nowicki 16m
- Rav Szyszko 15m
Zapraszam do przeczytania relacji naszego kolegi Rafała Szyszko http://skirav.blog.interia.pl/?id=2727892