MTB Boguchwała 2014

Wyścig sezonu czyli MTB BOGUCHWAŁA 4 był dla mnie oczekiwanym wydarzeniem ze względu na znajomych ludzi zaangażowanych w organizacje i pobliskie tereny, których w ogóle nie znałem, ale wiedziałem że świetnie nadają się na trasę wyścigu MTB. Na tyle ile mogliśmy, ja i Andrzej Miłek udzieliliśmy się w oznaczeniu i uprzątnięciu trasy, czyli specjalnego odcinka pod nazwą „os Kamikadze”  był to jeden z wielu fajnych zjazdów na którym można było dużo stracić lub nadrobić w zależności od umiejętności technicznych.

Z naszego temu stawili się prawie wszyscy, ale ku mojemu zaskoczeniu przyjechali prawie wszyscy zawodnicy, którzy w Cyklokarpatach zajmują czołowe lokaty w swoich kategoriach, m.in. ekipy : JSC, MTB MOSIR DUKLA, PSK OLIMPIONIK, KS STRZYŻÓW MTB TEAM, EREM SPORT PRZEMYŚL, FILBIKE TEAM, MILLENIUM PIASECO TEAM, TROLL TEAM, MAXI SPORT RZESZÓW, CHMIELOWE ŁANY, GRUPA BANKIETOWA. W dobrych humorach przygotowywaliśmy się do startu by o 11 wyruszyć na wymagającą 40 km trasę z 1000m przewyższenia. Pierwsze 4 km płaskiego po asfalcie pozwoliło rozkręcić serducho potem 3 km mocnego podjazdu rozciągnęło czołówkę. Ja po tym podjeździe w okolicach 15 m open. Potem jeszcze 7 wzniesień i zjazdy na których próbowałem jechać szybko, co zemściło się na śliskim gliniasto piaszczystym łuku gdzie spotkałem się z gleba tak szybo że nie zdążyłem zareagować, ale nic mi się stało i po szybkiej ewakuacji pomknąłem dalej, chyba w tym samym miejscu przyziemienie miał Janusz Łodej, który niestety złamał kierownicę, co wykluczyło go z dalszej jazdy. Jechałem na 9 pozycji open i chyba 4 w kategorii, na 17 km był wjazd do lasu na stromy podjazd, który rozgałęział się w 2 strony, pamiętałem z objazdu trasy że trzeba jechać w prawo, ale prawdopodobnie jakis tubylec przewiesił pierwszą taśmę  z prawej na lewa stronę i zawodnicy przede mną Sławek Dziwisz, Krzysiek Gierczak pojechali w lewo a ja widząc taśmę pomknąłem za nimi, po 200m zorientowałem się ze to nie tu, zawróciłem i znalazłem prawidłową drogę, potem chyba na 35 km nieopatrznie źle odczytałem napis na asfalcie „zakrety” i zamiast kontynuować zjazd asfaltem zawinąłem w lewo wjeżdżając 300 m w dół w drogę leśną, wracając widziałem jak zawodnicy z dalszych pozycji przemykają. W tym momencie wynik nie był już dla mnie ważny, może za bardzo chciałem, może za bardzo koncentrowałem się na kręceniu i jechaniu na max swych możliwości a za mało się rozglądałem, tak czy siak Noga super kręciła, a lasy miedzy Niechobrzem a Czudcem są super do uprawiania MTB. Na metę wjechałem na 18 pozycji open i 5 w kategorii z czasem 1:58.

Andrzej Miłek na swoim terenie pojechał super wyścig zajmując 2 miejsce,skubany na zjazdach był nie do przejścia, Zbyszek Gorczyca przyjechał 3 w tej samej kategori M4. Krysia Miłek druga w K4. Alicja Muszyńska Sowa wygrała swoją kategorie i była druga Open przegrywając z Ewą Ruszałą z Troll Team’u. Jednak na metę wjechała zdenerwowana, okazało się że na jednym z podjazdów zaklinował się łańcuch w jej rowerze i chciała się zatrzymać żeby usunąc usterke, pech chciał ze akurat w tym samym momencie jakiś facet ( kibic czy fotograf) chciał jej chyba pomóc i ją mocno pchnął, Ala spadła z roweru i pedałko rowaliło jej goleń – także dla wszystkich obserwujących i kibicujących taka sentencja „nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu” – kibicujcie, krzyczcie, drzyjcie się, ale raczki trzymajcie przy sobie.

Ogranizatorom z SST Lubcza należą się podziękowania za super wyżerkę po wyścigu, za nagrody finansowe za pierwsze 3 miejsca w poszczególnych kategoriach, nagrody rzeczowe losowane wśród wszystkich uczestników i świetna atmosferę, która od zawsze towarzyszy tej imprezie. Do zobaczenia na MTB Boguchwała 2015.

Wyniki

 

 


Cyklokarpaty Dukla 7 09 2014

Większość weekendów od maja do września była podporządkowana naszej pasji jaką niewątpliwie jest kolarstwo górskie, ukoronowaniem tych wszystkich sportowych sobót i niedziel była finałowa  impreza sezonu zorganizowana przez sekcję MTB MOSiR Dukla.

Niedzielne słońce pięknie przygrzewało i zapowiadała się super zabawa i rywalizacja. W mojej kategorii wiekowej M3 (30-40 lat) udało mi się zbliżyć do podium, gdzie pewnym pierwszego miejsca był Darek Dudziński (Bike Brotrhers Oshee Team), drugiego Krzysiek Mrugała (JMP), a trzeci był Tomek Niedżwiedzki (Bike Brothers Oshee Team). Byłem na 5 miejscu i do trzeciego traciłem kilkanaście punktów, miałem szanse na 3 miejsce ale pod warunkiem ze pojadę ten wyścig bardzo mocno.W dniu wyścigu bardzo dobre samopoczucie napawało optymizmem, poza tym treningi rozpisywane przez Marcina bardzo dobrze wpłynęły na moją kondycję, czułem że mogę spokojnie powalczyć o to trzecie miejsce. Przed samym startem dowiedziałem się że Tomek zapomniał butów i nie będzie startował – powinienem się ucieszyć, ale było mi przykro, że tak się stało, bo odebrało to trochę kolorytu naszej rywalizacji. Punkt 11, piff paff i jedziemy. Początek płasko i lekko w górę po asfalcie, od 6 km wjazd do lasu i wspinaczka przez 4 km, ten podjaz kosztował mnie dużo sił a mimo tego widziałem że jest dobrze i mogę wskoczyć na pudło. Jeśli widzę przed sobą grupę lub pojedynczych zawodników to przed szczytem zawsze staram się ich dogonić i wyprzedzić, abym mógł bezpiecznie i szybko pokonać zjazd, w ogóle ta pierwsza połowa trasy bardzo mi się podobała. Na zjeździe widzę że Mateusz (Filbike) i Darek (Vimar) zmieniają dętke – pech. Od 20 do 31 km podjazd który zaczynał się bardzo delikatnie, ci którzy przed chwilą zmieniali gumę dochodzą mnie. Wydawało mi się że jade szybko, koło 30km/h ale jak Mati zapodał tempo to prędkość wrosła do 40, byłem w stanie dać mu tylko jedną mocną zmianę. Na zagięciu jechałem do 28 km, dzięki chłopakom nadrobiłem bardzo dużo dystansu. Złapałem kontakt z Darkiem i Homerem, niestety czym podjazd stawał się stromszy tym gorzej mi się jechało. Super dowhillowy odcinek po kamulcach udało mi się pokonać bardzo sprawnie i to bez gumy, niestety już na wypłaszczeniu tylna opona nagle wybuchła – dosłownie, szybka ocena – niestety przebita od czoła i rozdarta z boku, założyłem dętke ale dziura w oponie tak wielka

To chyba była COBRA
To chyba była COBRA

że nie można jej napompować, więc podłożyłem skirzepa, którym miałem przymocowaną dętke do siodełka, jadę przez 5 min, niestety tylko do 35km bo czuje, że tylna opona mięknie, już zrezygnowany bo drugiej dętki brak odpuszczam, ale Marcin Chrzanowski rzuca mi swoją. Po ponownej zmianie jadę dalej ale już chęci do walki brak poza tym całkowicie ostygłem, no i straty mam z 15min i troche strach będzie jechać z tak rozdartą oponą na zjazdach, która w

na 100% COBRA
na 100% COBRA

każdej chwili może strzelić na całym obwodzie. Przed bufetem na rozjeździe mega giga widzę żółte Reno i Michała zastaje z chłopakami aby kibicować innym po czym wracamy autem na metę. Niestety nie udaje mi się atak na 3 pozycję w generalce i zostaje na 5 tracąc niewiele – w przyszłym roku będę już niestety ścigał się w kategori M4 - SKS.

Podziękowania za wspieranie naszych sportowych zmagań dla SportRecovery.pl, Weron.pl, Dariusz Maciąg

Wyniki Teamu:

  • Grzegorz Siteń - 7m, 406p
  • Zbyszek Gorczyca - 8m, 399p
  • Andrzej Miłek - 1m, 353p
  • Michał Piórkowski - 5m, 338p
  • Paweł Kosiorowski - 6m, 306p
  • Marek Jakubowski - 8m, 282p
  • Piotr Krawczyk -21m, 265p
  • Miłosz Winnicki - 10m, 264p
  • Alicja Muszyńska Sowa - 1m, 139p
  • Kamila Sowa - 2m, 129p
  • Krysia Miłek - 2m, 111p
  • drużynowo zajęliśmy 7m

Cyklokarpaty Sanok 23 08 2014

23 sierpień sobota – dobrze jest wykrzesać z siebie wszystkie siły ponieważ można odpocząć w niedziele i nowy tydzień pracy rozpocząć w pełni zregenerowanym, już ze względu na ten fakt i to że imprezę organizował Marcin Karczyński - były mistrz świata w XC, do wyścigu w Sanoku podchodziłem optymistycznie. O trasie wiedziałem tyle co zapamiętałem z zeszłych lat, czyli będzie cały czas interwałowo z jednym długim podjazdem. Obawiałem się jedynie deszczu i błota podczas wyścigu, ale prognoza była łaskawa i przez cały dzień słoneczko pięknie grzało. 11 start, chciałem jechać jak najbliżej czołówki i spróbować powalczyć o pierwszą 10 open na dystansie Mega 38 km. Od startu do pierwszego podjazdu było 6 km po płaskim co pozwoliło mi się rozgrzać i rozpocząć 3 kilometrową wspinaczke na około 20 pozycji wśród gigowców i megowców. Na zjeździe poczułem że mam odrobinę za małe ciśnienie w tylnym kole i musze uważać na kamienie i na łukach troche odciążać tył bo przy dużej prędkości zawija oponę. Na 19 km rozpoczął się kilometrowy podjazd o śr. nach. 23%, którego się bardzo obawiałem. Ku mojemu zaskoczeniu jechałem go b. mocno jak na moje 92kg, w zasiegu wzroku był Krzysiek Mrugała z JMP, ale na tak stromym podjeździe przewagi miał ze 3 min, widac było że pomimo mojego zaginania się systematycznie mi odjeżdża, przez dłuższy czas jechaliśmy z Tomkiem Leśniakiem tasując i dopingując się nawzajem, tempo było naprawdę mocne. Gdzieś koło 24 km na zjeździe doszedłem Rafała Glinke– totalnie mnie zaskoczył swoją techniką – zrobił ogromny postęp od Maratonu Ropczyckiego – jak się potem okazało była to też zasługa nowego 29-era jakiego dosiadł na ten wyścig. Potem na interwałowych podjazdach gdzieś koło 28 km następnym zaskoczeniem były słowa które usłyszałem za plecami „ hello to ja – HOMER”, w tym momencie wszystkie treningowe teorie które miałem w głowie, legły w gruzach –w związku z tym parę słów wyjaśnienia: Homer czyli Adrian Kwiecień to m.in. wicemistrz Polski MTB Family Cup z 2003r. niestety przez kilka lat życiowe obowiązki i nocna szychta pozbawiły Homera możliwości treningowych. Teraz praktycznie z dnia na dzień, wraca w wielkim stylu do zabawy na rowerze górskim i na pewno jeszcze nie raz zobaczymy to nazwisko w górnej części listy wyników. Wracając do wyścigu – razem z Homerem i Bartkiem Rychlickim z 72D TREK TEAM jechaliśmy do 34 km gdzie była mała hopka po betonowych płytach tam przycisnęli i dla mnie było za mocno, więc odpadłem i przez 4 km nie byłem w stanie zbliżyć się aby siąść im na koło. Na metę wjechałem 20 s po chłopakach pokonując dystans 39 km w 2:02 na 1066mp co pozwoliło mi zająć 10 miejsce open i w końcu stanąć na pudle.

ck sanok 2014 podium m3
Cyklokarpaty Sanok, Podium MM3 - 1 Krystian Piróg, 2 Krzysztof Mrugała, 3 Grzegorz Sowa

Alicja Muszyńska Sowa i Kamila Sowa wygrały swoje kategorie, Krysia Miłek 2m, Andrzej Miłek 4m, i nasz Gigowiec Zbyszek Gorczyca 6m

Dwa słowa o imprezie. Trasa wręcz idealna, interwał plus super downhillowe odcinki, korzenie, szuter, błoto, asfalt – wszystko w idealnych proporcjach, oby każdemu organizatorowi chciało się tak przykładać do eventów jak Marcinowi Karczyńskiemu w Sanoku

Podziękowania za wspieranie naszych sportowych zmagań dla SportRecovery.pl i Weron.pl, Dariusz Maciąg - najlepszy masażysta jakiego znam.

Wyniki teamu;

  • Zbigniew Gorczyca 6m, 397p
  • Grzegorz Sowa 3m, 373p
  • Andrzej Miłek 4m, 341p
  • Grzegorz Siteń 13m, 285p
  • Paweł Cywiński 32m, 268p
  • Paweł Kosiorowski 16m, 266p
  • Kamila Sowa 1m, 136p
  • Alicja Muszyńska Sowa 1m, 135p
  • Krysia Miłek 2m, 128p
  • drużynowo zajęliśmy 9m

 


Cyklokarpaty Wierchomla 17 08 2014

Beskid Sądecki + Cyklokarpaty = super trasa, pomyślałem, taka trasa dla prawdziwego górala który lubi single karkołomne zjazdy po korzeniach i kamieniach jakich dookoła Wierchomli jest mnóstwo, więc nie mogło mnie zabraknąć w tak cudownym terenie.  Tradycyjnie start o 11. Na początku w dół szerokim asfaltem, potem skręt w prawo na 9 kilometrowy podjazd. Jechałem swoje bez podniety, aby nie zarżnąć się na początku tak jak to miało miejsce w Komańczy. Podjazd dłużył mi się  w nieskończoność – jakaś masakra, ale w połowie czułem że się rozkręciłem i zaczęło mi się fajnie pedałować. W końcu doczekałem się zjazdu, początek jeszcze do zaakceptowania ale prawie 10 km  w dół po szerokiej na 5 m drodze szutrowej jechałem opierając się łokciami na kierownicy, jedna wielka nuda i żal że ktoś tak mógł spieprzyć moje rowerowanie po Beskidzie Sądeckim. Zjechałem a że temperatura oscylowała koło 17 st. to zmarzłem i na kolejnym 5 kilometrowym podjeździe trzeba było się na nowo rozgrzać. Tutaj tempo utrzymywałem dzięki Homerowi, było ciężko ale jakoś dotoczyliśmy się do szczytu i zjazd tym razem 7 kilometrów po szerokim na 5 m szuterku równym jak stół, po którym spokojnie kolarką można by zjechać. Nuda zamieniła się w złość, kląłem, po prostu kląłem, że przyjechałem w góry i zrobiono mnie w barana (powstrzymuje się!!!). Na końcu autostrady ostro w prawo i oczom moim ukazał się nie las, ale podejście na tyle długie że widać było czoło wyścigu, podejście miało prawie 2 km a nachylenie około 30 %, usłane kamieniami które wyślizgiwały się z pod butów – w tym momencie trafił mnie po prostu szlag, i tylko chęć rywalizacji z Homerem, Dziadkiem i Rafałem Rydlem powstrzymywała mnie od rezygnacji z udziału w tym pożal się boże wyścigu na rowerach górskich. Janusz wyprzedzając mnie na tym podejściu, rzucił „ poczekam na ciebie na zjeździe Kamikadze” ok powiedziałem i szczerze mówiąc miałem nadzieje ze tak będzie. Podejście się skończyło i rozpoczął się jak się potem okazało jedyny fajny 4 km odcinek na całej 43 km trasie. Pełen nadziei na doścignięcie chłopaków na zjeździe zacząłem czuć flow i lecieć niczym pocisk w dół w pewnym momencie nie znając przyczyny straciłem panowanie nad rakietą, uderzyłem przednim kołem w wielki ostry kamulec i usłyszałem szybko uciekające powietrze i chyba tylko dzięki fartowi się nie rozwaliłem, szybko próbuje dopompować, niestety opona jest przecięta przy rancie, wkładam dętke, pompuje i zaczynam zjeżdżać wiedząc już że mogę zapomnieć o dobrym wyniku, ale przynajmniej fan ze zjazdu będzie, niestety pomimo wielu prób nie mogę wpiąć prawego buta w pedał. W końcu zatrzymuje się i widzę niemałą  dziurę w miejscu bloka – więc to było przyczyną utraty kontroli na rowerem. Cały ten bardzo trudny stromy techniczny zjazd pokonałem na jednym wpiętym bucie, chwilami byłem przerażony co może się podziać z rajderem jak ma jedną kończynę luźno. Do mety był kawałek podjazdu po asfalcie, moja córcia i żona czekały i kibicowały,  na luzie razem sobie jechaliśmy i to był chyba najprzyjemniejszy moment na całej trasie. Zrezygnowany na maxa przeszedłem linie mety po 2:39 minutach. Nawet nie biorąc pod uwagę zniszczenia buta i gumy, trasę w Wierchomli uważam za najgorszą ze wszystkich jakie miałem okazje pokonać w tym roku – porażka.

Jeżeli chodzi o team to po chwilach zwątpienia w sens MTB w wielkim stylu wrócił Filip Chmielarz zajmując w swojej kategorii 4 miejsce, Alicja i Kamila stanęły na drugim stopniu podium, a Krysia Miłek na trzecim. Zbyszek Gorczyca pomimo problemów ze sprzętem zajął 6 miejsce na najdłuższym dystansie Giga. Michał Piórkowski zajął 6 m i w Wierchomli dzięki laryzebatka.com miał możliwość testowania Cannondale flash 29.

Podziękowania za wspieranie naszych sportowych zmagań dla SportRecovery.pl i Weron.pl, Dariusz Maciąg - najlepszy masażysta jakiego znam.

Wyniki teamu

  • Zbigniew Gorczyca - 6m, 441p
  • Filip Chmielarz - 4m, 328p
  • Grzegorz Sowa - 13m, 328p
  • Andrzej Miłek - 7m, 323p
  • Michał Piórkowski - 6m, 312p
  • Marek Jakubowski - 10m, 286p
  • Piotrek Krawczyk - 21m, 255p
  • Kamila Sowa - 2m, 141p
  • Alicja Muszyńska Sowa - 2m, 134p
  • Drużynowo zajęliśmy 10m

 


MTB Ropczyce 10.08.2014

W niedzielę 10 Sierpnia odbył się pierwszy maraton rowerowy w Ropczycach. Zaproszenie na tą impreze otrzymaliśmy od Grzegorza Rymuta z RRS Składak. Mimo niezbyt dobrze przespanej nocy zdecydowałem, że jednak pojade do Ropczyc i wspólnie z Benkiem i Piotrkiem o godzinie 9 45 byliśmy na miejscu. O 11 wystartowalismy z pod stadionu miejskiego na 37 kilometrową trasę. Asfaltowy podjazd na początku dał mi się we znaki do tego stopnia że odpuściłem czołową grupę w której byli Artur Gągała (Smart Club Katiusha Impact Norge), Tomek Biesiadecki, Szymon Brzoza (Essentia Vitae RKK MTB) Jakub Gryzło (JSC) i Rafał Glinka. Czekając na rozkręcenie się organizmu jechałem swoje nie przekraczając 160 HR. Na pierwszym szybkim szutrowym zjeździe przegapiłem skręt do lasu i zjechałem jakieś 500 m w dół, zawróciłem, po odnalezieniu trasy wciąż jechałem ciężko i wolno. Dopiero po godzinie jazdy i zjedzeniu żelu, poczułem że moc wraca i noga zaczyna krecić z obrotu, zabrałem się za odrabianie dystansu, na podjazdach bardzo mocno jechał Rafał i dzieki niemu zbliżyliśmy się do Artura, potem na zjeździe doszedłem Tomka i Szymka, na podbiegu przed asfaltowym podjazdem zaatakowałem, Szymon bardzo długo nie odpuszczał aż do ostatniego szutrowego podjazdu, gdzie w pewnym momencie straciłem go z pola widzenia. po pokonaniu 38 km i 1050m w pionie na mete przyjechałem pierwszy open z czasem 2:00.

Trasa wyścigu wymagająca technicznie, typowo interwałowa, w lasach super zjazdy, przypominała mi tę z Wojnicza, dobrze oznaczona, jedyne zastrzeżenie to brak motocykla prowadzącego. Sama impreza zorganizowana bardzo dobrze: po wyścigu napoje regeneracyjne, pyszny bigosik, sprawny sprzet do wymycia rowerów, bardzo ładne puchary plus gotówka za pierwsze 3 miejsca we wszystkich kategoriach wiekowych - cieszą i widać było że ekipa z RRS Składak wykazała się stu procentowym zaangażowaniem - brawo.

Zbyszek Gorczyca i Piotrek Krawczyk dzięki bardzo dobrej jeździe właśnie w Ropczycach mieli okazje pierwszy raz stanąć na pudle zajmując odpowiednio 1 i 3 miejsce w swojej kategorii - gratulacje.

W tym samym dniu żeńska część drużyny w składzie Kamila Sowa i Alicja Muszyńska Sowa, reprezentowały team SOWASPORT.PL w Przemyślu na Eliminacjach Family Cup MTB, gdzie wygrały swoje kategorie wiekowe zajmując również pierwsze miejsce jako rodzina.

fot. Grzegorz Dąbrowski (Essentia Vitae RKK MTB)


Cyklokarpaty Komańcza 2.08.14

Komańcza - brama Bieszczadów czekała na nas a my nie mogliśmy się jej doczekać . Wyjechaliśmy w sobotę z rana  - jak się potem okazało troszkę za późno - w końcu zawitaliśmy do rodzinnych terenów Żbika Komańcza. Napięty plan niczym stringi niemieckiej sztangistki, stawał się rzeczywistością. Na zegarze prawie dziesiąta, a trzeba rozłożyć namiot Peeroton, wystawić odżywki na standzie, przebrać sie do wyścigu, włożyć konatkty na gałki, plaster na nos, przygotować Ultra drink,  sprawdzic cisnienie i na koniec przed samym startem schować gumijagody do auta....... . W końcu wjeżdzam do pierwszego sektora jako jeden z ostanich. 11:00 start! Początek lekko do góry po asfalcie czołówka jedzie powoli i spokojnie, udaje mi sie utrzymac z przodu i po wjechaniu na podjazd w terenie chce jechać szybko ale niestety na początku za bardzo się podjarałem i za mocno kręciłem przez co na asfaltowych serpentynach totalnie odcięło mi prądy i tylko mogłem podziwiac plecy kolejnych zawodników którzy mnie wyprzedzali, nie wspomne o Krzyśku Mrugale który już daleko daleko z przodu. Ale nic to, trzeba jechac, przede mną fajna trasa i nie chcąc odpaść z gry niczym Gołota w pierwszej minucie, zwalniam i czekam na drugi oddech, a z tym bardzo ciężko bo temperatura miejscami dochodzi do 46 st., juz myślałem że go złapie, ale wyprzedza mnie Andryiusza z Ukrainy a z tyłu słysze Dziadka który też mnie mija - nogi mówią zdecydowane "nie" ale pokłady zrytej psychiki mówią : nie odpuszczaj ich, bo bedzie po wyścigu, szczególnie Andryiusza mnie motywuje bo  wykrzykuje coś do mnie - nie do końca zrozumiałem - ale chyba chodzilo mu o to, że na zjezdzie sie pcham do przodu, a na podjezdzie szukam grzybów czy jakoś tak, więc nie powiem, troszeczke mi ciśnienie podniósł, no i dzieki temu zacząłem powoli odzyskiwać utracony dystans. Na zjazdach jade naprawde szybko, ale w łukach uważam, bo na tyle łysy renegade. Cieszę się, bo jak dotąd trasa mimo błotnistych miejsc całkiem przejezdna i nawet tak bardzo nie przeszkadza mi ten łysy tył. Jedyny zjazd na którym leżałem to bardzo błotnisty prosty odcinek w dół na którym poniosła mnie fantazja. Wyjeżdzamy z lasu i zaczyna się szybki płaski asfalt, dopiero tu łapie drugi oddech i zaczynam naprawde mocno kręcić. Dochodze do 55 kilogamowego Alexa z Bikebrothers Oshee Team i zaczynam zaciągać 50 km/h, próbujemy zmian ale młody taki lekki że jak wychodzi do przódu to prawie odrywa się od ziemi. Przed nami jedzie Tomek Leśniak z JSC, więc cisne w pedał, dochodzimy go, a Tomek daje na prawdę mocne zmiany i w końcu dojeżdżamy Łukasza Szlachte, kręcimy razem do bufetu na którym dobra ekipa Laluś Squad pomaga przy napełnianiu bidonów. Po tym bufecie zaczyna sie łąka i ścieżka która lekko pnie sie w górę, wiatr w twarz, trawa i dziury - niekończąca się gehenna. Juz gorzej byc nie może, a jednak. Gdy zaczął się już zjazd do mety moje obawy co do tylnej opony stały się rzeczywistością. Zachowawczo spokojnie żeby nie zaglebić w rzadką breję, mimo to tył roweru wyprzedził mnie kilka razy. Ostatni krótki zjazd zbiegłem. Nie spodziewając się jakiegoś super wyniku na metę, urąbany od stóp do głów w błocie, wjechałem na 5 pozycji w MM3 i 15 open z czasem 2:19.

Zaraz po mnie przyjechał Michał Piórkowski - pojechał bardzo mocno zajmując 5m w MM1, widac że poziom Cyklokarpaty.pl rośnie z edycji na edycję, nastepny na mecie zameldował sie Andrzej Miłek zajmując 3m w MM4. Super pojechała Krysia Miłek wygrywając HK3.

Podziękowania za wspieranie naszych sportowych zmagań dla SportRecovery.pl i Weron.pl

Dariusz Maciąg - najlepszy masażysta jakiego znam - thx Derek

Wyniki naszej ekipy

  • Zbigniew Gorczyca - 7m, 435p
  • Grzegorz Sowa - 5m, 349p
  • Michał Piórkowski - 5m, 340p
  • Andrzej Miłek - 3m, 335p
  • Marek Jakubowski - 10m, 302p
  • Paweł Kosiorowski -8m, 299p
  • Grzegorz Siteń - 15m, 272p
  • Bartek Tyrakowski - 56m, 262p
  • Paweł Cywiński - 59m, 257p
  • Piotr Krawczyk - 20m, 254p
  • Maciej Dudek - 11m, 248p
  • Kamila Sowa - 2m, 157p
  • Krysia Miłek - 1m, 128p
  • Drużynowo zajęliśmy 12m

 

 

 

 

 


Cyklokarpaty Wojnicz 27.07.2014

Sciganie w Wojniczu do tej pory kojarzyło mi się raczej z mało atrakcyną asfaltowo szutrową trasą, ogólnie mielismy w tym roku odpuścic tę imprezę właśnie ze względu na trase która mało przypominała MTB, ale gdzieś zasłyszałem ze ma być zupełnie inna od tego co było w zeszłym roku. Postanowiliśmy sprawdzić te obiecanki i przyjechaliśmy do Wojnicza gdzie przywitało nas piękne słonce i 35 st.C. Ogranizacyjnie super, duży parking, trasa xc dla dzieci , prysznice i wc - wszystko blisko startu. Na miejscu same znajome twarze z Rzeszowa, Przemyśla, Tarnowa, Jasła, Bieszczadów a nawet z Nowego Targu, pozytywni ludzie dookoła i odrazu człowiekowi lepiej na duszy i znowu jestem szczęśliwy że spedze kolejny weekend razem ze swoją rodziną i przyjaciółmi ( mam to szczęście ze moja kochana żona i córka podzielają moje hobby ). O 11 start, ku mojemu zaskoczeniu od smego początku udaje mi się jechać w czołowej około 15 osobowej grupie, samopoczucie świetne, noga sama się kręci, tetno łatwo wbija się na wysokie obroty, czuje jedynie na stromych podjazdach ze moj 12 kilowy 29er mogłby byc odrobine lżejszy. Koncentracja aby nie pomylić gdzieś trasy i tu musze powiedzieć że nagorliwość jest gorsza od faszyzmu, bo niektóre zakręty oznaczone idealnie jedną strzałką, która jest pare metrów przed owym skrętem, ale większość oznaczona błednie albo za zakrętem albo przed, trzy strzałki w dośc dużych odstepach, gdzie myslałem że zaraz za strzalką zakręt, dohamowuje a tu skretu nie ma, za chwile nastepna i znowu dohamowuje a piepszonego skrętu dalej brak i w koncu trzecie dohamowianie - jest upragniony zakręt dohamowany na trzy - jak sie ktoś ściga to wie ile cennych sekund traci się na takich błędach - które nie wynikają przecież z winy zawodnika, wielka niekonsekwencja tego kto oznaczał trase - choć sama traska podoba mi się coraz bardziej. W pewnym momencie zjazd koło jakiegoś domu i zamiast jechać w lewo na śmiedząca trawę utopioną w wodzie ja lece na mostek pomimo ze widzialem znak w lewo ale byłem przekonany ze skret będzie za mostkiem, wyjeżdzam do góry w lewo a tu żadnych oznaczeń, za mna w niedużym odstępie m.in Krzysiu Gierczak , krzycze że chyba źle pojechałem, chłopaki zawracają, okazuje się że przegapiliśmy taśmy. Ładuję się przez tą śmierdząca trawę i za chwile dochodzi mnie następna grupka, a w niej m.in. Dziadek i dziwnie jadący Słowak, koleś przedziwnie jechał pod górę - wstawał szarpał siadał za chile zdychał i znowu szarpał jadąc jak pijany od lewa do prawa, a na zjazdach bardzo słabiutko sobie radził - zauważyłem to już w Jaśle, widze że podjazd się kończy więc wbijam sie przed nim na leśny trudny zjazd, wyjeżdżam z lasku i widze pierwszy bufet próbuje łapać jeden kubek, drugi ale przy predkosci 25km/h nie udaje mi sie ta sztuka ( źle ustawiony bufet) ale na szczęście jest Filip Peliszko i ma dla mnie coś dobrego w moim bidonie, łapie od niego flaszke i lece dalej ( dzięki Siwy). Próbuje odrobić straty i dogonić Krzyśka Mrugałe, który lata w mojej kategorii wiekowej. Jadę i jestem mega szczesliwy ze jednak wybralismy się do Wojnicza - bo traska świetna ze super zjazdami. Dojeżdzam do ostatniego bufetu gdzie trasa Mega łączy się z Hobby - pytam gdzie Mega koleś mi pokazuje prosto wiec jade ale ktos krzyczy " żle  - Mega w lewo", zawracam, w tym momencie na zjazd wjezdzam za Anetką Jokiel z JSC i chce ją wyprzedzić, jade po lewej bandzie ale okazuje sie ze jakaś dziura w błocie sie temu sprzeciwia zamiast jechac to pięknym ślizgiem koszącym lecę przez kierei rower zawijam na siebie - to wszystko na oczach przerażonej Anety, kilkunastu kibiców i ludzi z obsługi - ksywa zobowiązuje - niech sobie popatrzą jak Kamikazze lata. Jeszcze jeden zjazd bardzo mi się podobał taki po skałkach pokrytych błotem - mlaskałem jak leciałem! Widze że chyba nie dojde Krzyśka M. a kolega z Bikebrothersów daleko za mną więc do mety jade szybko ale uważnie żeby przypadkiem znowu na zbyt długo nie oderwac się od ziemi. Na metę wpadam na 12m open i 4 w kategori M3 z czasem 2:31. Super maraton, wymagający od ściganta kondycji, techniki i koncentracji dał mi wiele fanu - brawo dla ekipy z Wojnicza za super rute.

Cały team spisał się świetnie; Alicja wygrała HK3, Kamila 3 w HK1, Andrzej Miłek 3 w MM4, Krysia Miłek 3m w HK3, Michał PIÓRO Piórkowski 3 w MM1, Pecha miali - nasz gigowiec Benek - Złapał gume i rozwalił przerzutke, i Filip VIRUS Chmielarz który dwa razy przebił koło.

Podziękowania dla Weron.pl i sportrecovery.pl za udostepnienie suplementów - naprawdę pomagają

Wyniki teamu;

  • Grzegorz Sowa 4m, 366p
  • Michał Piórkowski 3m, 344p
  • Andrzej Miłek 3m, 341p
  • Paweł Kosiorowski 7m,  311p
  • Grzegorz Siteń 19m, 272p
  • Piotrek Krawczyk 22m, 265p
  • Paweł Cywiński 53m, 264p
  • Filip Chmielarz 7m, 245p
  • Kamila Sowa 3m, 132p
  • Alicja Muszyńska Sowa 1m, 131p
  • Krysia Miłek 3m, 122p
  • Drużynowo zajęliśmy 10 m

 


Cyklokarpaty Strzyżów 8.06.2014

W niedziele 8 czerwca nasza ekipa zaliczyła maraton z serii Cyklokarpaty.pl organizowany przez Strzyżow MTB Team. Jak zawsze strzyżowski maraton dopięty na ostatni guzik plus bardzo wymagajaca trasa z technicznymi singlami w dół i w góre plasuje ten event wśród najbardziej oczekiwanych w całym sezonie. Po ostatnim maratonie w Przemyślu, który odbywał się w bardzo niesprzyjających warunkach atmosferycznych, wszyscy byli szczęsliwi ze w końcu jest słoneczko i 30 st. C.

Dzień przed wyścigiem udało mi sie złożyć rower na ramie Peak i byłem bardzo ciekawy jak nowa furmanka spisze się podczas pokonywania tej wymagajacej trasy. Przed startem troche siepie mnie nerwami, ale wiem ze mam że sobą żele Peeroton i bidony z Peeroton Mineral & Vitamin Drink ( www.sportrecovery.pl ) i mogę być spokojny o dostaczenie mojemu organizmowi energii podczas wyścigu. 11:00 bang bang i ruszyliśmy. Początek jade zachowawczo ale widze że cały dziób peletonu jest za szybki dla mnie, więc jade swoje kontrolując tętno które ładnie wbija sie na wysokie obroty - co oznacza że serducho wypoczęte i może być fajnie. Po drugim podjeżdzie zjazd asfaltem i nie wiem czy tam, ale po wyścigu sprawdziłem , że moja Vmax było 105 - możliwe? czy mi licznik zwariował. Ogólnie do 40 km jechało mi sie rewelacyjnie, dopiero od 41 km zaczęło mnie przyduszać, aby w końcu zaliczyć zgona, Michał Piórkowski i Andrzej Miłek wyprzedzili mnie jak furmanke z gnojem, wlekłem się tak ze 3 km, po czym puściło i zacząłem znowu mieć fun z jazdy. Niestety na 51 km na ostatnim podjezdzie dopadły mnie skurcze obu nóg, musiałem zejśc z rowerka i próbując naśladować robostajl , na tym podejsciu wyprzedziło mnie 15 osób, nie przejmowałem się tym - chciałem tylko jednego - 'przeżyć'. Na metę wpadłem 45 open i 15 w kategorii, przejechałem 54 km w 3:01. Można śmiało powiedzieć, że jestem jeszcze nie wycieniowany czyli potocznie mówiąc -GRUBY- 95 kg, za 30 dni będzie 89 kg i jazda aż miło. A jeżeli chodzi o Peak'a 29 - szczególne wrażenie rower zrobil na mnie na podjazdach - jechał jak po sznurku - zero bujania i walczenia z utrzymaniem równowagi, na zjazdach w pełni kontrolowalny - na szutrach udawało mi sie pokonywać zakrety na poślizgu obu kół na raz - lekka kontra i rowerek jedzie gdzie chce - super.

Bardzo dobrze pojechała Alicja zajmując 2 miejsce w kat HK3, świetnie rozłożył siły Michał Piókowski zajmując 4 miejsce w MM1, oraz Filip Chmielarz zajmując 5 plac w MM1, Andrzej Miłek także pojechał rewelacyjnie co pozwoliło mu zająć 5 miejsce w MM4. Pecha miał Marek Jakubowski, złapał dwa kapcie ale mimo wszystko dojechał do mety na 13 miejscu w MM1

wyniki Temu:

  • Michał Piórkowski - 4 MM1, 350 pkt
  • Filip Chmielarz - 5 MM1, 348 pkt
  • Andrzej Miłek - 5 MM4, 342 pkt
  • Grzegorz Sowa - 15 MM3, 337 pkt
  • Paweł Kosiorowski - 10 MM4, 325 pkt
  • Bartek Tyrakowski - 32 MM3, 299 pkt
  • Paweł Cywiński - 52 MM3, 270 pkt
  • Marek Jakubowski - 13 MM1, 233 pkt
  • Alicja Muszyńska Sowa - 2 HK3 134 pkt

 

 

 

 


Cyklokarpaty, Przemyśl 03.05.2014

3 Maja w sobotę nasza ekipa wystartowała w Maratonie Twierdza Przemyśl zaliczanym do Ligi Cyklokarpaty.pl. Prognozy pogody nie nastrajały  optymistycznie, ale tego jak bardzo pogoda miała dać się we znaki zawodnikom nie przewidział nikt. Rano było całkiem fajnie, chłodno, ale nie padało i o godzinie 11 wystartowaliśmy na dystans Mega 50 km. Na początku było szybko bo z górki i po płaskim. Na 4 km na dziurze podbija mi koło i spada mi łańcuch z suportu, nie widząc tego obracam pedałami i łańcuch zawija się z tyłu na przerzutce, zatrzymuję się i szybko zakładam łańcuch na swoje miejsce ale przy próbie jazdy okazuje się ze napęd przeskakuje, po ponownym przyjrzeniu się widzę, że łańcuch zgiął się spiralnie co uniemożliwia jazdę. Niestety nie jeżdżę z wielkim plecakiem jak Maciek i kombinerek par dwóch brak, rękoma próbuje wyprostować  nie wiem jak, ale udało mi się naprawić usterkę. Po 5 minutach zaczynam jazdę na nowo, z tą tylko różnicą że startowałem z pierwszego sektora a teraz mam przed sobą wszystkich uczestników tego maratonu, zaczynam wyprzedzać, pod górę jest ok, niestety w dół, zawodnicy z dalszych miejsc  blokują mnie i nie mogę pojechać sobie tak jak lubię, czyli szybko, na jednym z odcinków próbuję jednak polecieć  szybciej i ominąć parę osób skacząc do wąwozu który łączy się z trasą, niestety za mała prędkość  a rów za nisko i owszem lecę, ale niestety przez kierownicę, szybko się zbieram i dalej jestem w tym samym miejscu. W końcu coraz ciężej jest mi wyprzedzać pod górę, czuje się ujechany i znajduje swoje miejsce w szeregu. W połowie dystansu zaczyna padać i temperatura z 17*C spada na 5, i widać że ludzie cierpią, niektórzy jadą w krótkich spodenkach i koszulkach, na szczęście ubrałem długie ocieplane spodnie i jest ok, przy takiej temperaturze oprócz ubioru bardzo duże znaczenie ma dostarczenie organizmowi węglowodanów w szybko przyswajalnej formie, ja korzystam z innowacyjnego trójfazowego modelu uzupełniania węglowodanów firmy PEEROTON (www.weron.pl) . Na ostatnim podjeździe wyprzedzam Alicje i pytam czy wszystko w porządku, coś odpowiedziała, ale nie dosłyszałem, jadąc dalej mijam Kamilę. Na metę przyjeżdżam 32 w kategorii M3 i 83 Mega open. Za linią mety widzę ludzi z sinymi wargami trzęsących się jak galareta, między nimi Filip wyglądający jakby tańczył Makarene (jak stwierdził Bartek Tyrakowski) po 15 min dostrzegam Alicje zbliżającą się do linii mety biegnąc obok niej widzę ze jest z nią źle, szybko do karetki – diagnoza – hipotermia, na szczęście kończy się dobrze, Ala w ciepłym busie dochodzi do siebie.

Cała ekipa SOWASPORT.PL  dojechała do mety z większymi lub mniejszymi przygodami. Najlepiej spisał się Filip Chmielarz, który w zeszłym roku  na tym samym maratonie uciułał 260 pkt. tym razem przyjechał 33 open i 8 w M1 zdobywając 352 pkt – Filip zrobił bardzo duży progres  - brawo. Alicja mimo problemów zdobyła 3 miejsce w HK3. Bardzo dobrze pojechali także nasi nowi  teamowi koledzy; Maciek Dudek i Marek Jakubowski.

Wyniki Teamu :

  • Filip Chmielarz - 8m, 352pkt
  • Andrzej Miłek – 5m, 339pkt
  • Grzegorz Sowa – 32m, 321pkt
  • Marek Jakubowski – 11m, 310pkt
  • Paweł Kosiorowski – 13m, 301pkt
  • Maciej Dudek – 13m, 293pkt
  • Bartek Tyrakowski – 50m, 292pkt
  • Grzegorz Siteń – 17m, 286pkt
  • Paweł Cywiński – 74m, 267pkt
  • Kamila Sowa – 5m, 122pkt
  • Alicja Muszyńska Sowa – 3m, 115pkt

Drużynowo zajęliśmy 11 miejsce

 


MTB Boguchwała 2013

„MTB Boguchwała” drugi raz zagościł w naszym kalendarzu startów. Jest to jedna z tych lokalnych imprez na które czasem bardziej warto przyjechać niż na wielkie rozdmuchane masowe wydarzenia. Rywalizacja ma wiele twarzy. Ja tym razem na 4 dni przed zawodami zacząłem walczyć z przeziębieniem , w Sobotę miałem nadzieje, ze w Niedziele obudzę się w pełni sił, niestety tak nie było, dopiero na miejscu miałem zdecydować czy wystartuję czy nie. Po przyjeździe do Niechobrza i przywitaniu się ze znajomymi poszliśmy do biura gdzie zapisałem się na dystans „Senior”. Było dość chłodno i ze względu na mój stan ubrałem się troche cieplej niż zwykle na takie warunki. Na starcie po konsultacji z Larsonem (gość jest alfa i omega ;-) ) na 2 minuty przed startem rozbierałem się i ubierałem na nowo tym razem troszkę lżej. Przez pierwsze kilometry po starcie udało mi się utrzymać w pierwszej 10 osobowej grupie, niestety pod szutrowy długi podjazd poczułem ból w klatce piersiowej i musiałem odpuścić . Do 25 kilometra jechało mi się bardzo ciężko, dopiero po podbiegnięciu wyciągu (podobno ktoś tam podjechał – wiecie może kto?) mój organizm się rozkręcił i zacząłem mieć fun z jazdy, niestety przewaga zawodników przede mną była tak duża, że do samej mety nie udało mi się nikogo dogonić, a wpadając na stadion myślałem że pomyliłem dystanse i za szybko kończę te zawody, ale jak się okazało wszystko było gites, a 38 kilometrowy wyścig w moim wykonaniu trwał 1:42:44, zająłem 10 miejsce open i 2 w kategori M3. Alicja startowała na tym samym dystansie niestety podczas wyścigu złapała patyk w przerzutkę po czym zakleszczyło łańcuch między szprychami a kasetą, przez co straciła parę minut i na mecie zameldowała sie dopiero trzecia w swojej kategorii. Gratulacje dla Krysi Miłek za zajęcie pierwszego miejsca w kategorii K4 - bravo brava bravissimo.
Pomimo pochmurnej pogody, niskiej temperatury i przeziębienia byliśmy bardzo zadowoleni po tej imprezie; po pierwsze primo zero problemów w biurze zawodów, wszystko sprawnie i szybko, po drugie primo bardzo fajne tereny i świetnie poprowadzona trasa (Podziękowania dla Marka Błażeja), po trzecie primo dobrze oznaczona, po czwarte primo dla wszystkich miejsc na pudle nagrody w kopertach czyli cash babe cash, i po piąte, na koniec losowanie nagród rzeczowych, w tym dwóch rowerów (od Filbike i Hoffmanbike) wśród wszystkich startujących.

Place teamu

  • Krystyna Miłek 1m
  • Andrzej Miłek 2m
  • Grzegorz Sowa 2m
  • Alicja Muszyńska Sowa 3m
  • Paweł Kosiorowski 4m
  • Grzegorz Siteń 5m